Poza tym, Korea to zdecydowany outsider grupy C. Azjaci przegrali nawet z Arabią Saudyjską. – Jeśli już przed meczem przyznamy sobie dwa punkty, to będzie ciężko. Musimy być maksymalnie skoncentrowani – dodał popularny Szrek.
Zakładając, że biało – czerwoni wygrają z Koreą, a innego scenariusza nikt nawet nie przewiduje, potem przyjdzie naszym czekać na rozstrzygnięcia w starciu Serbów ze Słoweńcami. Przy korzystnym obrocie wydarzeń (zwycięstwo Serbii jedną bramką, ale przy założeniu, że Momir Ilić i spółka nie rzucą więcej niż 24 gole) da Polakom pierwsze miejsce i przenosiny do Barcelony, gdzie nasi w pierwszym meczu fazy play off zmierzą się z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, prawdopodobnie z Węgrami. Gdy wygra Słowenia, lub będzie remis to awansujemy dalej z drugiego miejsca. Najgorzej, gdy jedną bramką zwyciężą Serbowie, ale narzucają powyżej 25 goli. Wtedy może to oznaczać, że wyjdziemy z grupy z trzeciego miejsca i w kolejnej fazie turnieju trafimy na piekielnie groźnych gospodarzy – Hiszpanów, albo tradycyjnie już dla nas niewygodną Chorwację.
- Nie mamy wpływu na przebieg meczu naszych rywali. Pozostaje nam zrobić swoje, wygrać z Koreą i czekać na to co się wydarzy w bałkańskiej bitwie – stwierdził nasz skrzydłowy Adam Wiśniewski.
Choć w naszej ekipie nikt tego głośno nie mówi, to Polacy obawiają się, czy nasi rywale się nie dogadają, by wyeliminować z dwóch czołowych miejsc naszą reprezentację. Oczywiście trudno kogokolwiek posądzać o złe intencje, ale gdy spojrzy się na starcie Niemców z Francją (32:30), w którym trójkolorowi robili wszystko, by nie wygrać i wyjść z grupy A z pasującego im drugiego miejsca, to można się obawiać, czy Serbowie i Słoweńcy nie wezmą z mistrzów świata przykładu.
Póki co, tak jak swoją piękna historię miała drużyna Bogdana Wenty, tak też swoje dzieje złotymi zgłoskami pisze ekipa Michaela Bieglera. Do historii polskiego szczypiorniaka już przeszedł tekst niemieckiego szkoleniowca Polaków, który w ostatniej akcji meczu z Serbią przy remisie 24:24 kazał naszych piłkarzom rzucać na bramkę rywali dopiero na trzy sekundy przed końcową syreną. Po to, by Serbowie nas nie skontrowali. W jakiej innej dyscyplinie trener w najważniejszym momencie zachowuje taki spokój i wiarę w swoją drużynę?!
A to przecież dopiero pierwsza faza mistrzostw i takich dramatycznych scen - oby zawsze z happy endem – przed Polakami jeszcze wiele! Oby tylko piłkarze z Bałkanów się nie dogadali…