Zarówno Arkadiusz Milik i Kamil Glik byli jednymi z najważniejszych piłkarzy w reprezentacji Polski, która pod wodzą Adama Nawałki po raz pierwszy na dużej imprezie zdołała wyjść z grupy i odpadła dopiero w ćwierćfinale mistrzostw Europy z późniejszym triumfatorem Portugalią w rzutach karnych (3:5). Drugi z nich już w trakcie francuskiego turnieju ustalił warunki kontraktu z AS Monaco, które będzie walczyło o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W 3. rundzie eliminacji przeciwnikiem będzie Fenerbache Stambuł. - Do Turcji się nie wybieram. Po urlopie muszę ciężej potrenować. Nie było sensu, żeby tam jechać. I tak bym nie grał - powiedział Kamil Glik w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Po zakończeniu Euro 2016 dużo zamieszania zrobiło się wokół Arkadiusza Milika. Wciąż możliwe jest, że z Polak odejdzie z Ajaxu Amsterdam, ponieważ spekuluje się o możliwym transferze do Napoli. Jednak na razie wrócił do treningów z wicemistrzem Holandii, ale zdaniem trenera nie jest jeszcze gotowy i nie zagra z PAOK Saloniki. - To zbyt krótki okres, by Arek mógł wystąpić już we wtorek. Ma za sobą zaledwie dwie sesje treningowe, po których nie jest w stanie zagrać "na maksa" nawet przez 15-20 minut. Gdyby nie odpoczął po Euro 2016, to w październiku, listopadzie lub góra w grudniu nie nadawałby się do gry. Po takim turnieju i takim sezonie 2-3 tygodnie wolnego są wskazane. Nie wykluczam, że zobaczymy Arka już w rewanżu, ale więcej będę mógł powiedzieć po następnych kilku treningach - mówi Peter Bosz.