Vancouver, Ewelina Staszulonek: Anioły przyniosły mi sukces

2010-02-18 7:00

Szok, płacz i wielka radość - tak zareagowała na swój wynik w igrzyskach olimpijskich w Vancouver polska saneczkarka Ewelina Staszulonek. 25-letnia zawodniczka Karkonoszy Jelenia Góra zajęła w elitarnym gronie doskonałe ósme miejsce. Ale nie mogło być inaczej, skoro przez całe zawody pozostawała pod opieką... aniołów.

Na spodzie sanek Ewelina ma wymalowany piękny obrazek przedstawiający czarnowłosego anioła ze srebrzystymi skrzydłami, a do wewnętrznej części swojego pojazdu przymocowała metalowego małego aniołka.

Przeczytaj koniecznie: Brawo Ewelina!

- Na tym rysunku jestem ja sama - zdradza nasza saneczkarka. - Namalował mi to Przemek Drozd z Warszawy przed tym sezonem. Zawsze chciałam mieć anioła na sankach. To mi miało pomóc w sporcie - wyjaśnia.

A co prócz opieki aniołów złożyło się na sukces?

- Ujeździłam sanki. No, może nie jak konia, ale traktuję je jak takie moje małe ferrari, na którym się ścigam - tłumaczy Ewelina. - Ten pojazd naprawdę ma duszę, czasami zdarza mi się nawet mówić do sanek. One są dla mnie trochę jak żywa istota, na pewno nie chcę ich w żaden sposób skrzywdzić, nawet wszelkie manewry na torze wykonuję bardzo delikatnie - opowiada Staszulonek.


Jej "ferrari" z czerwonymi płozami, warte ok. 3500 euro, zbudował dla Eweliny niemiecki trener Thomas Schwab. Zresztą Staszulonek zawdzięcza Niemcom więcej. Niemcy pomagają jej praktycznie na każdym treningu, a gdyby nie interwencja niemieckiego lekarza Jochena Wagnera, Polka mogła nawet stracić nogę po koszmarnym otwartym złamaniu. Pojechała na operację do Monachium i dzięki temu uniknęła amputacji.

Przeczytaj koniecznie: Vancouver 2010: szczegółowy program zimowych igrzysk olimpijskich

- Do tej pory jak mnie coś boli, idę od razu do doktora Wagnera - przyznaje nasza saneczkarka.

Po dwóch pierwszych ślizgach na torze Whistler Sliding Centre była dziesiąta. Trzecia tura przyniosła jej awans o jedno miejsce, a w ostatniej, czwartej Polka wskoczyła jeszcze o oczko wyżej w klasyfikacji generalnej i na świetnej ósmej pozycji ukończyła zmagania.

- To mój życiowy sukces - mówi ze łzami w oczach Staszulonek. - Ale wcale nie kres marzeń. Pierwsze się spełniło: ósemka igrzysk. Następne mam już na kolejną olimpiadę w Soczi. Chciałabym tam stanąć na podium - zapowiada.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze