- Który z medali cenisz sobie bardziej: złoty z MŚ w Berlinie 2009 czy srebrny z Londynu 2012?
- Zdecydowanie wyżej ten z Londynu, bo podium igrzysk olimpijskich to sukces największy.
- Czy kiedykolwiek wcześniej poprawiałaś trzykrotnie wynik w jednym konkursie?
- Chyba nigdy. A na pewno nie tak, żeby moje ostatnie rzuty były najdalsze. Zawsze starałam się uzyskać dobry wynik w pierwszych rzutach. W Londynie w eliminacjach rzucałam polskim młotem firmy Polanik. W finale znowu rzuciłam nim dwa razy, po czym spróbowałam japońskiego. Nie poprawiłam się, wyrzuciłam go poza promień. Wreszcie sięgnęłam znowu po polski i wywalczyłam medal.
- Jak radziłaś sobie z presją, wieszaniem ci medalu na szyi przed startem?
- Bardzo pomógł mi psycholog, doktor Nikodem Żukowski. Kiedy Niemka Klaas przerzuciła mnie w trzeciej kolejce o 3 centymetry, byłam spokojna, że ona nie zdoła się już poprawić, a ja owszem. A gdy w czwartej serii wyrzuciłam młot poza promień, wstąpiła we mnie pozytywna agresja. Ale tak naprawdę nigdy nie zdarzyło mi się przegrać z powodu psychiki.
- Miałaś skurcze nóg w finale...
- Zdaniem lekarza dałam z siebie wszystko i dlatego organizm tak zareagował. Skurcze zdarzały mi się także podczas zwycięskich mistrzostw świata 2009 w Berlinie i po ustanowieniu rekordu świata w Bydgoszczy dwa lata temu.
- Podobno przed mistrzostwami świata w Daegu, gdy bolał cię kręgosłup, chciałaś kupić urządzenie do jego stymulacji...
- Tak, ale usłyszałam w PZLA, że jest to niemożliwe, bo nie wiadomo, jak rozliczyć taki zakup. Na szczęście kręgosłup boleć mnie przestał. Było też kilka innych rzeczy, o które prosiliśmy z trenerem Kaliszewskim w PZLA i nie doprosiliśmy się. Ale najbardziej boli mnie, że inni polscy lekkoatleci mieli przywileje, jakich ja nie mam. Ode mnie zażądano uzyskania po kontuzji minimum na Daegu, a Paweł Wojciechowski w tym roku nie musiał go uzyskiwać. Ale nie chcę być kimś, wokół kogo inni chodzą na paluszkach, bo jest wicemistrzem olimpijskim. Trzeba jednak szanować sportowców.
- Kiedy zrewanżujesz się złotej medalistce - Rosjance Łysienko?
- Może w niedzielę, podczas memoriału Kamili Skolimowskiej w Warszawie. Ale ja myślę przede wszystkim o mistrzostwach świata 2013 w Moskwie. Trzy lata temu dokopałam w Berlinie Niemce, może uda się dokopać Tatianie w Moskwie...