- Rekord Niemki tylko mnie zmobilizował. Kilka bliskich mi osób wręcz cieszy się, że go straciłam, bo uważają, że będę jeszcze solidniej pracowała. A ja im przytakuję.
"Super Express": - Kiedy więc chce pani odzyskać rekord świata?
Anita Włodarczyk: - Kiedy wykonam taką pracę na treningu, jak w poprzednich latach (śmiech). Nadrobić strat nie da się tak łatwo. Dziś nawet nie wiem, czy wystąpię w mistrzostwach świata w Korei. Bo nie ma sensu pojechać tam, żeby rzucić 68 czy 70 metrów.
Przeczytaj koniecznie: Pani prezes Izabella Łukomska-Pyżalska strzeliła hat tricka ZDJĘCIA
- Jak pani znosiła tak długą przerwę treningową?
- Wkurzałam się, widząc koleżanki idące na boisko. Ja zaś przechodząc rehabilitację, mogłam tylko biegać, pływać i jeździć na rowerze. Młot wzięłam do ręki w połowie maja i to zaledwie 2,5-kilogramowy, tak lekkim dotąd nie rzucałam (sprzęt startowy waży 4 kg - red.).
- Po takich przerwach sportowcy przeważnie tyją...
- A ja mogę się pochwalić, że schudłam sześć kilo. Chyba muszę zmienić garderobę.
- Dwa lata temu była kontuzja stopy, rok temu kręgosłupa, a teraz brzucha. Czuje się pani pechowcem?
- Było już ze mną źle psychicznie. Ale dzięki rozmowom z psychologiem Nikodemem Żukowskim i wsparciu rodziny powróciła wiara w siebie. Znów mogę się uśmiechać. Limit kontuzji chyba się wyczerpał, niech to się już skończy. Ale niczego nie będę robić na siłę. Stąd lekki młot oraz ćwiczenia siłowe bez sztangi. Bo najważniejsze są igrzyska w Londynie 2012.