Bartłomiej Bonk, Londyn 2012

i

Autor: East News

Bartłomiej Bonk, brązowy medalista w podnoszeniu ciężarów: Ciężarowcy nie są normalnymi ludźmi WYWIAD

2012-08-07 20:28

- Co za rok! Aż dwie rzeczy mi się w nim wspaniale udały. Najpierw okazało się, że żona mi urodzi córeczki-bliźniaczki, a teraz ten medal zdobyłem - cieszy się ciężarowiec Bartłomiej Bonk, brązowy medalista w kategorii do 105 kg.

"gwizdek24.pl": - Córeczki kiedy się mają urodzić?

Damian Janikowski: - W grudniu czyli pod choinkę. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Imiona jeszcze nie zostały wybrane, bo nie było na to czasu. Ciągle te zgrupowania, od styczna tylko obozy i obozy. Choć żona coś tam już wymyśla.

- Przed zawodami celował pan w medal?

- Marzyłem o nim, ale się tego sukcesu nie spodziewałem. Przecież ja jeszcze dwa miesiące temu zastanawiałem się z lekarzami, czy w ogóle jest sens, żebym jechał na igrzyska. Miałem takie problemy z nadgarstkami, że w ogóle nie mogłem trenować. Obwiązywałem się bandażami, brałem mnóstwo środków przeciwbólowych. Teraz znowu w czasie walki o medal coś mi w jednym nadgarstku strzeliło i muszę szybko badania zrobić.

- Po rwaniu pan prowadził, ale wiadomo było, że w podrzucie najgroźniejsi rywale są mocniejsi.

- Tak, ale powalczyłem na całego i się udało. Przed zawodami włączyłem sobię film, "Rocky'ego", drugą część. I jak tak oglądałem, jak ten Rocky się dzielnie bije, to sobie myślałem, ja też muszę powalczyć tak jak on.

- Jak zaczęła się pana przygoda z ciężarami? To nie jest popularny w Polsce sport...

- To prawda. My, ciężarowcy nie jesteśmy normalnymi ludźmi, bo przecież normalny człowiek nie chodzi codziennie na trening, przerzucać tony żelastwa. Ale dobrze, że się zawziąłem. A jak to się zaczęło? Za piłką nigdy nie lubiłem biegać, ale do sportu mnie ciągnęło. Najpierw trenowałem żeglarstwo. To piękny sport, ale potem brat zaraził mnie ciężarami. To on pierwszy poszedł na trening.

Londyn, Michał Chojecki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze