„Super Express”: - Był pan genetycznie skazany na ten sport?
B. Marszałek: - Nie mogę tak powiedzieć. Rodzice byli na początku wręcz przeciwni, bym się nim zajmował. Tylko całe moje dzieciństwo to były wyjazdy z ojcem na zawody. A pomiędzy zawodami często siedziałem w warsztacie ojca na terenie klubu Polonia. Mama wysłała mnie na kurs malowania, a ja najładniej malowałem… łódki. Chodziłem do szkoły sportowej ze specjalnościa pływanie, ale często uciekałem po basenie w ręczniku do stojącego opodal kontenera taty, żeby szlifować kadłub lub myć części. W końcu rodzice zauważyli, że ta pasja jest we mnie tak samo silna jak u niego.
- Co było pierwsze: pływanie wpław czy wejście do łódki?
- Najpierw nauczyłem się wpław, stąd ta szkoła sportowa. Ale wolałem motorówke od pływania. Kiedy miałem 16 lat, poczułem, ze mogę poprosić rodziców, abym wypróbował sił w łodce. Pierwszy poważny start miał miejsce w roku 2006. Miałem zbierać doświadczenia, a zostałem wicemistrzem świata w klasie O-350.
- Wypadł pan kiedyś z kabiny?
- Zdarzyło się w kraju, z łódki niższej klasy, w której kierowca leży niepodpięty pasami. Nic poważnego się nie stało. A w Formule 1 miałem wywrotkę w Katarze. Wydostałem się z łodzi samodzielnie.
- Daleko czy blisko jest do umiejętności, jakie miał pana ojciec?
- Dwa lata temu odpowiedziałbym, że jeszcze mi do niego brakuje. Ale właśnie wtedy tata powiedział, ze nauczyłem się nie przeszkadzać łodzi płynąć. Że nabrałem wprawy i odwagi w optymalnym fruwaniu nad wodą i wyciskaniu maksymalnej mocy z silnika. A zaraz potem stanąłem po raz pierwszy na podium F1 H2O.
25/03/2022 DCH Bartłomiej Marszałek junior otwiera nową kartę historii. To zaszczyt być synem Waldemara
- A czy pan Waldemar, ten z najlepszych czasów, mógłby także odnosić sukcesy w Formule 1?
- Tata mówi, ze nie wsiadłby do takiej łódki. Że rozwijane prędkości ponad 200 km na godzinę i latanie nad wodą to wariactwo. Ale mówi to z szacunkiem dla tych, którzy to robią. A on, gdyby wsiadł do takiej łodzi, pewnie by wygrywał jak w tamtych klasach, bo ma to coś, czego nie mają inni. I przy takim talencie przez całe życie jest skromny. Nigdy nie robił wokół siebie rozgłosu.
- Chyba trzeba lubić w ogóle prędkość, żeby ścigać się w Formule 1…
- Na nartach jeżdżę ostrożne. W samochodzie nie lubię poślizgów przyzwyczajony do tego, że w łódce zakręcam natychmiast. Jeżdżę autem powoli. Raz tylko zdarzyło się 300 km/godz., na autostradzie w Niemczech. Namówił mnie kolega, do którego należało to Audi 1.6.
29/06/2023 DCH Mistrz kierownicy zaprosił do swojej łódki. Redaktor SE pędził z Marszałkiem 190 km/h