Za moment skończy 40 lat, po boisku nie porusza się już jak młody bóg, ale wciąż ma niebagatelny wpływ na wyniki i grę Romy. Francesco Totti jest dla rzymian postacią niezwykle ważną, i choć nie ma pewnego miejsca w pierwszym składzie, to trudno się dziwić jego uwielbieniu na trybunach. W niedzielnym spotkaniu wyjazdowym z Torino legenda "Giallorossich" znów dała o sobie znać.
Totti pojawił się na boisku przy prowadzeniu gospodarzy 0:1 i miał uratować Romę, ale nawet on nie był w stanie podźwignąć słabiutkiej ekipy z Rzymu. Co prawda zdobył gola z rzutu karnego, ale ostatecznie jego zespół przegrał 1:3. A dla samego piłkarza była to bardzo ważna bramka, bo numer 250 w Serie A. W klasyfikacji najlepszych strzelców wszechczasów ligi włoskiej Totti zajmuje 2. miejsce, a do pierwszego Silvio Pioli traci 24 trafienia.
39-latek w Romie debiutował w 1992 roku. Od tamtej pory stał się prawdziwą ikoną i nawet u schyłku kariery prezentuje się z bardzo dobrej strony jako klasyczny "joker" w talii Luciano Spalettiego. W ostatnich 13 meczach zdobył 6 goli i zanotował 5 asyst! A my mamy wrażenie, że Totti jeszcze nie powiedział ostatniego słowa i przynajmniej spróbuje dogonić Piolę.
Cały mecz w barwach Romy rozegrał Wojciech Szczęsny, ale nie był to najlepszy występ w jego wykonaniu. Pokonali go Andrea Belotti i dwukrotnie Iago Falque, który w Torino gra jako zawodnik wypożyczony... z Romy.