30 sierpnia 2009 roku to najdramatyczniejszy dzień w jego karierze. W 25. minucie meczu ze Standardem Liege Axel Witsel brutalnie zaatakował Polaka, łamiąc mu prawą nogę w dwóch miejscach (pękła kość piszczelowa i strzałkowa). Polak przeszedł 6 operacji, a w nodze zamontowano mu 4 śruby. Pierwsza diagnoza lekarzy była dla niego wstrząsająca, bo mówiła, że będzie musiał pauzować przez rok. Na szczęście treningi wznowił po 8 miesiącach. Bardzo fair zachowały się wtedy władze Anderlechtu, które przedłużyły kontrakt z kontuzjowanym Polakiem do czerwca 2013 roku.
Miał pewne miejsce na prawej obronie reprezentacji Polski, gdy selekcjonerem był Leo Beenhakker. "Wasyl" pojechał na EURO 2008, gdzie wystąpił w trzech spotkaniach grupowych w pełnym wymiarze czasowym. Był ulubieńcem Holendra, który mówił o nim: "Wasyl jest jak skała, jego nie da się przewrócić". Przez 5,5 roku gry w Anderlechcie dorobił się kilku przydomków m.in.: Bestia, Czołg, Byk, Bizon, Polski Rzeźnik. Wszystkie odnoszą się do stylu jego gry.
Gdy przechodził rehabilitację po złamaniu nogi, kibice Anderlechtu nie zapomnieli o nim. Zawsze w 25. minucie każdego meczu cały stadion solidaryzował się z polskim obrońcą, skandując jego nazwisko.
Jego syn Oskar trenuje w szkółce Anderlechtu. Gdy ojciec złamał nogę, bardzo to przeżywał. Ciągle płakał.
Choć urodził się w Krakowie, nigdy nie zagrał ani w Wiśle, ani w Cracovii. "Biała Gwiazda" trzy razy starała się o niego, ale bez powodzenia. Pochodzi z piłkarskiej rodziny. Jego młodszy o dwa lata brat Paweł jest napastnikiem. Zaczynali w Hutniku Kraków, ale później ich drogi się rozeszły. Paweł grał kiedyś w pierwszej lidze. Ostatni sezon spędził w Górniku Mysłowice, z którym wywalczył awans do trzeciej ligi.
Kolekcjonuje piłkarskie koszulki oraz tatuaże. Najwięcej malunków zdobi jego lewą rękę. Na plecach ma wytatuowane chińskie znaki. To napisy "miłość, pokój, zdrowie, szczęście, dobrobyt".
W kwietniu 2012 roku belgijska federacja nałożyła na Polaka cztery mecze dyskwalifikacji (plus dwa w zawieszeniu) za faul na kapitanie St. Truiden. Peter Delorge został uderzony przez Wasilewskiego łokciem. W wyniku tego incydentu stracił przytomność i trafił do szpitala. Poszkodowany domagał się ostrej kary dla "Wasyla". Dyrektor sportowy belgijskiego klubu Jan Pieter Martens porównał nawet Polaka do słynnego boksera Mike'a Tysona.