Mamy bramkarza (Vincent Enyeama), czas na obrońców. I znowu deficyt. Sergio Ramos ześwirował, Varane najprawdopodobniej został porwany, Puyol zaniemógł, Pique nigdy nie był bezbłędny, za Chiellinim najgorsze sześć miesięcy w karierze i nawet w Anglii czegoś takiego jak monolit nie uświadczymy. Pomyśleliśmy o Kompanym, to ten ostatnio przypomniał nam, że facet jest jak rosyjski sputnik - co jakiś czas coś się w nim psuje.
Brak stoperów oznacza, że nie będziemy oryginalni. Jeśli mielibyśmy komuś zaufać, w ciemno wybieramy Thiago Silvę z PSG. Brazylijczyk na pierwszy rzut oka nie przypomina stopera. Raczej sympatycznego chłopca, któremu zbyt mocno zasmakowały cukierki. Powinien przerażać, a przed rozpoczęciem meczu masz ochotę go przytulić. Pulchny, średnio dynamiczny - typowy reprezentant Brazylii po trzydziestce.
Hiszpańskie media: Marc-Andre ter Stegen następcą Victora Valdesa
Były piłkarz Milanu ma jednak jedną zaletę - tam gdzie się ustawia, tam leci piłka. Jak profesor pośród dzieci; wszyscy biegają, starają się, ale tylko jeden wie co tak naprawdę się dzieje. Kiedyś wspominało się o jego ewentualnym transferze do Barcelony. Zastanawiano się, czy sobie poradzi. Teraz bardziej aktualne byłoby pytanie: czy ktoś w Katalonii byłby wstanie nawiązać z nim równorzędną współpracę. Patrzymy na Javiera Mascherano i... nazbyt doceniamy Argentyńczyka, by nazywać rzeczy po imieniu.
Boki obrony obstawiamy Pablo Zabaletą oraz Davidem Alabą. W przypadku Argentyńczyka sprawa jest prosta - prawi defensorzy należą dziś do najsłabszych punktów wszystkich zespołów w Europie, a on jeden psuje najmniej. To nie jest kolejny czarodziej z Ameryki Południowej. Przypomina raczej bombajskiego dostawcę obiadów - słynnych dabbawala - z uporem maniaka dostarczającego przesyłkę we wskazane miejsce, o umówionej porze. Jeśli Cafu zyskał we Włoszech pseudonim Pendolino, to Zabaleta zasługuje na miano brytyjskiej kolei Transsyberyjskiej; raz w ataku, raz w obronie i tak do końca - parafrazując Bogusława Lindę w 'Psach' - jego lub przeciwnika. Zwykle to drugie.
Alabę tymczasem głównie z przymusu klasyfikujemy jako bocznego defensora. Tam akurat w Bayernie jest dla niego miejsce, choć gdyby wraz z Lahmem [też właściwie lewy obrońca] obsadził środek pola, bawarska maszyna miażdżyłaby Bundesligę dalej. Austriak to nowsza wersja wspomnianego Lahma. Dynamiczny, obdarzony odpowiednim 'timingiem' i - przede wszystkim - piekielnie skuteczny. Prosta piłka w pole karne i niech męczy się przeciwnik. 29 meczów, 3 bramki i 6 asyst. Nieprzypadkowo Ribery eksplodował akurat w momencie, gdy Alaba otrzymał pewne miejsce w składzie.
Zastanawialiśmy się też nad Marcelo, ale Brazylijczyk prezentuje radosny futbol nie tylko z przodu, ale też w destrukcji. Z piłką jest czołowym piłkarzem Świata. Bez niej - radośnie kręcącym się cyrkowcem, nie bardzo rozumiejącym założenia taktyczne. Dzięki szybkości i zwrotności nie stał się kolejnym madryckim Cicinho, ale do czołowych destruktorów świata brakuje mu tyle, ile krakowianom do stania się gospodarzami Igrzysk Olimpijskich. Fundamentów: w jednym przypadku podstaw taktycznych, w drugim - gór.
Żałujemy natomiast kontuzji Leightona Bainesa. Piłkarz Evertonu powoli wraca do gry, ale jesień trwała dla niego zbyt krótko by go za nią doceniać. A byłoby za co - gra prosto i klarownie. Skutecznie aż do przesady. Dośrodkowanie? Nagrać i pokazywać młodym adeptom. Stałe fragmenty? Znakomite. Ustawienie? Kto widział starcie Polaków z Anglikami, będzie wiedział o co chodzi. Szkoda, że zbliża sie do trzydziestki bo stanie się zapewne jedną z ofiar potęgi finansowej angielskiej Premiership. W każdej innej lidze już dawno zasłużyłby na transfer. W Evertonie pieniędzy nie brakuje, więc wielkie mecze najprawdopodobniej obejrzy w telewizji.