W tajemniczym domku przy kominku Kamil Stoch opowiedział o swoim starcie w Soczi.
- Była tylko jedna chwila, gdy się denerwowałem. W dzień pierwszego konkursu myślałem, że nie będę w stanie startować, ale na szczęście wszystko się udało. Leżeć w łóżku mogę przecież w domu, nie na igrzyskach - wspominał dwukrotny mistrz olimpijski.
Zobacz: SOCZI 2014. Poczet olimpijskich dziwaków
Stoch zapewnił też, że sukces nie zmienił go. - Nie chcę, byście mówili do mnie mistrzu. Jestem Kamil. Albo Wiktor, bo tak mam na drugie imię. Można sobie wybrać - żartował. Ważne też, że naszemu najlepszemu skoczkowi nie grozi syndrom wypalenia, który dotknął przed laty wielkiego Svena Hannawalda (40 l.).
- Wciąż czuję głód skoków. Ten sukces dał mi zastrzyk pozytywnej energii. Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną - zapewnił Stoch.
Mistrz świata z Val di Fiemme zdradził też sekrety swojego domu. - Dziś muszę poprać swoje rzeczy, a już w poniedziałek czeka mnie wylot do Skandynawii na kolejne konkursy Pucharu Świata - zaszokował skoczek, któremu najwyraźniej nieobce są przyziemne obowiązki prania własnych ubrań.
Gdzie ukrywa się Kamil Stoch?
- Czas na autografy i spotkania będzie, ale dopiero po sezonie. Teraz mam jeszcze pracę do wykonania. Czeka mnie sporo konkursów - wyjaśnił skoczek z Zębu. Mistrz, przez skromność, nie chciał, by organizowano fetę z okazji jego powrotu do Polski. Nie wiadomo też, gdzie będzie przebywał w następnych dniach.
Zobacz: Justyna Kowalczyk w ciąży? REWIA sugeruje, że mistrzyni chce sobie zrobić przerwę na dziecko!
- Mam teraz czas na odpoczynek, analizę tego, co można było zrobić lepiej i zaspokojenie potrzeby obcowania z najbliższymi – zakończył bohater igrzysk w Soczi.