Według angielskiego "The Sun", King wybrał się do bardzo modnej części londyńskiego West Endu zaraz po meczu z Evertonem (0:0). Tak nocną zabawę piłkarza relacjonuje jeden z ochroniarzy klubu "Punk":
- Był tak pijany, że kazałem mu wrócić jak trochę wytrzeźwieje. Więc ten przeszedł na druga stronę ulicy, zdjął spodnie i wysikał się przy wszystkich. Potem podszedł do mnie opluł mnie i zaczął wykrzykiwać: Wiesz kim ja jestem!? Staraliśmy się go uspokoić, ale ten nazwał mnie pie....nym pakolem (Pakistańczykiem). Potem zwymyślał managera klubu. Po czym uderzył mnie jeszcze w twarz.
Co na to bohater tej sytuacji? W oświadczeniu Kinga możemy przeczytać między innymi:
Żałuję, że moje wyjście z przyjaciółmi zaszło trochę za daleko. W pełni współpracuję z policją w tej sprawie. Każdy, kto mnie zna, jest w stanie potwierdzić, że większość tych zarzutów zupełnie nie pasuje do mojego charakteru.
Wcześniej czarnoskóremu obrońcy zdarzało się być już wynoszonym "w kiepskim stanie" z kilku klubów. Ale ten popis chyba świetnie oddaje to, z jakim charakterem mamy rzeczywiscie do czynienia.
A jaka jest wasza opinia?