Karate king z disco polo

2016-12-02 3:00

Marcin Siegieńczuk (38 l.) to człowiek o dwóch obliczach. Zawodowo jest muzykiem disco polo, jednym z najpopularniejszych w Polsce. Ale jego największą miłością jest karate. Zajął właśnie trzecie miejsce w silnie obsadzonym Pucharze Europy w Wałbrzychu.

Zaczynał jako wokalista w zespole Toples, potem robił karierę solową. Jego piosenki są hitami, przykładowo utwór "Zapomnieć muszę o Tobie" obejrzało w internecie grubo ponad milion osób. Takich liczb mogą pozazdrościć mu nawet największe gwiazdy polskiej pop muzyki.

- To jednak sport jest dla mnie najważniejszy i do niego dostosowuję tryb życia - mówi "Super Expressowi" Siegieńczuk. - Jestem 18 lat na rynku muzycznym i mam ustabilizowaną pozycję, więc mogę sobie zaplanować występy w zawodach karate. Nim zacząłem śpiewać, już ćwiczyłem tę dyscyplinę i to była moja pierwsza miłość. Dziś mam czarny pas i 2. dana (stopień mistrzowski - red.), przygotowuję się do egzaminu na 3. dana.

W Wałbrzychu Siegieńczuk wystąpił w kategorii plus 35 lat i do 70 kg.

- Stoczyłem dwie walki. W półfinale pokonałem Polaka, natomiast w walce o finał przegrałem z niesamowitym Rosjaninem. Facet był bardzo odporny na ciosy. Później to on wygrał moją kategorię i został wybrany zawodnikiem turnieju. Ja cieszę się z trzeciego miejsca - podkreśla.

W trakcie turnieju w Wałbrzychu muzyk nie odniósł poważniejszych obrażeń. Wcześniej nie zawsze było jednak tak różowo.

- Podczas Pucharu Polski w 2009 roku rywal przyłożył mi z "obrotówki", ciężko mnie znokautował i złamał nos. Byłem wyłączony. Nokaut tak naprawdę nie boli, ale wyłącza na krótko pamięć (śmiech). Wtedy miałem dłuższą przerwę w startach. Jak doznam poważnej kontuzji, takiej jak np. złamany nos, to staram się wyłączać koncertowanie. Ale przy mniejszych obrażeniach nie ma najmniejszego problemu - zaznacza.

Siegieńczuk mimo prawie czterdziestki na karku utrzymuje atletyczną sylwetkę.

- Mam kratę na brzuchu, utrzymuję formę właśnie dzięki treningom. To przydaje się na scenie - podczas koncertów tańczę z tancerzami. Nie jestem zasapany, nie muszę śpiewać z playbacku. Sport trzyma człowieka w pewnych ramach, które nie pozwolą na pochłonięcie przez show-biznes. Mówię o używkach czy innych złych rzeczach. Udowadniam, że ta muzyczna zabawa to wcale nie są narkotyki i alkohol - kończy wokalista.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze