W organizmie Marek stwierdzono EPO - substancję zwiększającą liczbę czerwonych krwinek, która pomaga mięśniom znieść zwiększony wysiłek.
- Pracuję z Kornelią cztery lata i nie przypuszczałem, by mogło zdarzyć się coś takiego. Przecież to dziewczyna strasznie pracowita, sumienna. Robi postępy, a sport jest dla niej priorytetem. Nie sądzę, by sama mogła po coś takiego sięgnąć, nie dociera to do mnie i chciałbym, żeby nie dotarło po zbadaniu próbki B - mówi "Super Expressowi" Cempa. - Nie przypominam sobie, bym przestrzegał swoje zawodniczki przed takimi pokusami, ale chyba nawet nie miałoby to sensu. Wszyscy wiedzą, czym to grozi.
Przeczytaj koniecznie: Kornelia Marek przyłapana na dopingu, brała EPO
- Wyjaśnimy wszystkie okoliczności w rozmowie z zawodniczką i jej opiekunami - zapewnia sekretarz generalny PZN Grzegorz Mikuła. - Najpierw chcemy poznać wynik badania próbki B, chociaż szansa, że ono coś zmieni, jest iluzoryczna.
Przyłapanie na dopingu Kornelii Marek będzie miało poważne konsekwencje finansowe i dla niej, i dla koleżanek ze sztafety, która w Vancouver zajęła 6. miejsce. Obecnie wszystkie dziewczyny: Sylwia Jaśkowiec, Paulina Maciuszek oraz właśnie Marek, dostają po 2990 zł brutto (za 6. miejsce w MŚ 2009). Gdyby nie wpadka Kornelii, od 1 kwietnia dostawałyby - przez najbliższe 2 lata - już wyższe, olimpijskie stypendium (4140 zł brutto). Po przyłapaniu na koksie, Marek straci od zaraz stypendium (czyli ok. 100 tysięcy przez 2 lata), natomiast koleżanki będą otrzymywać po 2990 zł. I to tylko do końca br. A nie przez 2 lata.
Justyna Kowalczyk (czwarta ze sztafety, która zajęła w Vancouver szóste miejsce) ma oczywiście zagwarantowane stypendium za olimpijskie złoto, w wysokości 6600 zł.
Marek niemal na pewno otrzyma dwuletnią dyskwalifikację i nie będzie mogła startować w kolejnych igrzyskach. To może być koniec kariery 25-letniej zawodniczki AZS AWF Katowice.