Ukochana babcia Kuby - Felicja Brzęczek (78 l.,) - mecz z Rosją obejrzała w domu. Na Stadion Narodowy w Warszawie pojechali za to jego brat Dawid oraz ciocia Małgorzata Wojnarowicz (51 l.).
- Oglądałam, modliłam się, popłakiwałam - opowiada pani Felicja. - Ja każdy mecz Kuby bardzo przeżywam. A nie daj Boże, jak go faulują, wtedy dostaję palpitacji. Żeby chociaż tak czasami pokazał mi ręką, że jest OK - dodaje.
- Ja też się poryczałam, ciarki cały czas chodziły mi po plecach. Całym sercem zawsze jesteśmy z Kubą. Podbiegł po meczu do sektora, w którym siedzieliśmy, pomachał nam - opisuje pani Małgorzata.
Ale wcześniej był gol naszego reprezentacyjnego kapitana. - Cały stadion jakby poleciał ku niebu. Ja wtedy zrobiłem to, co brat na boisku, podziękowałem, unosząc dwa palce ku górze, przeżegnałem się. Myślę, że nad Kubą czuwa gdzieś tam nasza mama - mówi Dawid Błaszczykowski.
Przecudnej urody bramka niektórych zdziwiła, bo Kuba zdobył ją soczystym strzałem z lewej nogi, uważanej przez fachowców za tę słabszą u naszego lidera reprezentacji. Jego brat uważa jednak, że nie ma w tym przypadku, i zdradza rodzinny sekret.
- Pamiętam, jak grywaliśmy razem turnieje w siatkonogę, takie jeden na jeden. Kuba mógł grać tylko jedną nogą, i to lewą. Ja obiema, żeby mieć przy nim równe szanse. Dlatego lewą tak potrafi uderzyć - uśmiecha się starszy brat naszego pomocnika.
- Graliśmy, kiedy tylko można było. Po kilka godzin dziennie. Graliśmy nawet u siebie na placu przed domem, gdy śnieg sięgał nam po kolana. I to nie tylko w piłkę nożną. W koszykówkę, piłkę ręczną, siatkówkę. Turnieje rodzinne rozgrywaliśmy nawet w warcaby i karty - dodaje Dawid Błaszczykowski.
Przed nami mecz z Czechami. Emocje znowu murowane. Bliscy liczą na Kubę - Ja to bym chciała, żeby ze trzy gole strzelił. Idzie nam coraz lepiej i myślę, że wygramy - mówi na koniec Felicja