Najlepszy czas, jaki uzyskała lublinianka w Monachium, to 6,64 s w eliminacjach, o 0,11 s gorzej od jej rekordu świata. W finałowym pojedynku uzyskała 6,92 s, bo popełniła błąd na początku. Ale błędem przed końcem „zrewanżowała się” jej Aleksandra Kałucka, przegrywając pojedynek o przysłowiowy paznokieć.
Polacy zdominowali wspinaczkę! Mamy cztery kolejne medale na ME w Monachium
– Ten medal znaczy dla mnie bardzo dużo, bo do tego startu przygotowywałam się przez cały sezon. Do Monachium przyjechałam, aby wygrać – nie ukrywała mistrzyni po zakończonym konkursie. – Nie zależało mi na czasie, bo rekord świata zmienia się cały czas – ja pobiję go teraz, a ktoś może pobić go za miesiąc. Tytuł natomiast zostaje do końca życia. Przyjeżdżam na zawody po to, żeby wygrać, a rekordy to skutek uboczny.
Aleksandra nie była specjalnie zdziwiona, że wszystkie cztery pierwsze lokaty należały do Polek.
– Mamy w Polsce dobrych trenerów, mamy dobrych zawodników, wszystko więc się uzupełnia. Mamy też gdzie trenować – powiedziała rekordzistka, której trenerem jest mąż, Mateusz. – A co ważne, ja będąc na czele, muszę uciekać przed młodszymi, a one mnie gonią. To korzyść dla całej dyscypliny.
Najlepsza polska specjalistka sportowej wspinaczki nie poddaje się presji psychicznej pod kątem igrzysk olimpijskich 2024.
– Myślę, że dam sobie z tym radę – deklaruje. – Mamy już z mężem trenerem plan na igrzyska w Paryżu. Teraz trzeba wszystko poukładać i go zrealizować. W zasadzie ten plan realizujemy już od igrzysk w Tokio, odkąd oficjalnie zdecydowano, że konkurencje wspinaczkowe będą rozgrywane oddzielnie.
Aleksandra w młodości lubiła czytać komiksy. Jej ulubionym superbohaterem jest do dziś Batman. W ostatnich latach jej fascynacja Batmanem jeszcze wzrosła po obejrzeniu filmów. Przy woreczku do wspinania ma przyczepiony metalowy symbol Batmana. To na szczęście.