Duży wpływ na przebieg konkursu miał śnieg nieustannie padający od środy, zasypując tory najazdu na skoczni. - Kurczę, ale pogoda! - denerwował się Małysz, rozmawiając z "Super Expressem".
"Orzeł z Wisły" miał trochę pecha, bo skakał, gdy na torze było więcej śniegu. - Trudno nawet mówić o błędach, które popełniłem, bo w drugiej serii tak mnie przytrzymało przy odbiciu, że nie wiedziałem, czy wyciągnąć ręce do tyłu, czy do przodu - tłumaczył fatalny skok.
Klimek ich postraszył
Po pierwszej kolejce pachniało gigantyczną sensacją, bo najdalej (119,5 m) pofrunął Klimek Murańka. W drugiej serii skoczył jednak tylko 108,5 m i spadł na szóste miejsce. - Nie przejąłem się prowadzeniem po pierwszej serii, starałem się tylko skakać jak najlepiej. Swój występ oceniłbym na piątkę - analizował.
Niewiele jednak brakowało, aby Murańka został sensacyjnie mistrzem Polski, rozważano bowiem przerwanie konkursu po pierwszej serii z powodu fatalnych warunków atmosferycznych.
- Uważam, że powinni zakończyć konkurs po pierwszej serii, żeby Klimek wygrał - sądził Małysz. - To wcale nie byłoby złe. Konkurs był loterią, ale trzeba też umieć wykorzystać chwilowo lepsze warunki. Klimkowi się to udało.
Stoch znokautował
Fatalne warunki jednym przeszkadzały, innym nie. Nie przeszkadzały Stochowi, który w drugiej serii tak się sprężył, że - skacząc krótko przed Małyszem - pofrunął aż na 132 metr, poprawiając aż o 6 m rekord obiektu należący do Małysza. To był nokaut, ten skok zapewnił mu mistrzowski tytuł.
- Po tym skoku może nie czuję się jak nowo narodzony, ale... dużo bardziej zadowolony niż wcześniej w tym sezonie. To, że wygrałem z Adamem, jest dla mnie mniej istotne - twierdził Stoch.
Wymienili się sercami
Śnieżny konkurs odbył się w dniu świętego Walentego. Świeżo upieczony mistrz Polski wyznał, że nie uznaje święta wymyślonego przez Amerykanów.
- To, co czuję, staram się okazywać bliskim przy każdej okazji, a nie od święta - mówił Kamil, który nie wysłał specjalnych życzeń swojej sympatii, Ewie.
Inaczej podeszli do tego dnia Izabella i Adam Małyszowie.
- Wymieniliśmy czerwone gorące serca, czyli zestawy czekoladek w opakowaniach w takim kształcie. Ponadto Adam wręczył kwiaty mnie i naszej córce, Karolince - wyjawiła Izabella Małysz.