Gosia wróciła właśnie ze zgrupowania w Rio de Janeiro. To tu, w sierpniu, na zatoce Guanabara walczyć będzie o medal. Podróż z Brazylii do Polski zajęła jej aż 24 godziny. Zmęczona, ale szczęśliwa Gosia podpisała dwie umowy sponsorskie i zyskała podwójną ochronę sopockiej firmy ubezpieczeniowej Ergo Hestia.
Ochrona przed wirusem
Tegoroczne igrzyska olimpijskie wiążą się nie tylko z zaciętą walką o jak najlepsze miejsca, ale także z niebezpieczeństwami. Najgroźniejszy jest przenoszony przez komary wirus Zika. Chorobę przechodzi się jak grypę, ale może ona także powodować groźne powikłania np. paraliż, a nawet śmierć. Wirus najbardziej zagraża kobietom w ciąży, ich dzieci mogą urodzić się z małogłowiem. Polscy zawodnicy stosują więc dla ochrony specjalne, silne spraye ochronne.
- Mnie na szczęście komary nie gryzą. Mam chyba gorzką krew – śmieje się Gosia. – Jednak było podejrzenie zakażenia u jednej z osób w naszym teamie. Nie wiem, niestety, jak sprawa się skończyła, bo musiałam wracać do Polski – opowiada zawodniczka.
Gosia już kilkakrotnie byłą na zgrupowaniu nad zatoką Guanabara. Pod koniec czerwca jedzie po raz kolejny. - To bardzo specyficzny akwen, najtrudniejszy, na jakim w życiu pływałam. Musimy ustalić wcześniej taktykę – mówi windsurferka. – Zatoka osłonięta jest górami i prawie zamknięta. Wiatry są więc łagodne, ale za to zagrożeniem są nieregularne i przeciwstawne prądy. Mam nadzieję, że poznałam je już dobrze – wyjaśnia.
Żeglarze boją się śmieci
Nasza zawodniczka narzeka na wszechobecne śmieci. W zatoce jest ich mnóstwo, a woda jest potwornie brudna.
- Nie sądzę, by to się zmieniło do igrzysk. Śmieci, razem z wodą deszczową, spływają do zatoki z położonych na wzgórzach faweli. Brazylijski rząd musiałby zlikwidować te osiedla, a to przecież niemożliwe – wyjaśnia Gosia. Fawele to miejscowe slumsy. Są zamieszkiwane przez biedotę. Nie ma w nich wody, kanalizacji, ani śmietników.
- W wodzie pływają papiery, puszki, torby foliowe. Trzeba bardzo uważać, bo taka folia może zaplątać się w stateczniki – opowiada zawodniczka.
Pocieszeniem jest jednak to, że sierpień to środek brazylijskiej zimy. Panuje łagodna temperatura 20-25ºC, nie ma silnych wiatrów oraz ulewnych deszczów, które są bardzo męczące latem.
Wciąż trwa praca przy przygotowaniach do igrzysk. Powstają trybuny i zaplecze. - Myślę, że organizatorzy ze wszystkim zdążą. Marina olimpijska wygląda już super – mówi Gosia. W samym Rio de Janeiro była raz, na spacerze przy słynnej plaży Copacabana.
Waleczna sopocianka
Gosia Białecka to 28-letnia sopocianka. Windsurfing trenuje od 14. roku życia. Wcześniej grała w koszykówkę, jednak zbyt niski wzrost nie pozwolił jej na zrobienie kariery w tym sporcie. Potem spróbowała żeglarstwa. Do windsurfingu zachęcił ją tata. Zbudował jej deskę i nauczył, jak wyciągać żagiel z wody. Gosia wierzy w sukces i jest bardzo zdyscyplinowana w dążeniu do niego. Jakiś czas temu choroba wykluczyła ją z kadry i pozbawiła dofinansowania. Jednak zawodniczka z ogromnym uporem budowała formę aż trafiła na szczyt – w 2016 roku zdobyła mistrzostwo świata.
- Uwielbiam sport, narty, rowery, wyścigi. Trwoniłam siły. Musiałam nauczyć się zwalniać, relaksować, odpuścić – mówi Gosia. - Porażki uodparniają. Trzeba z nich wyciągać wnioski. Zawodnik nie na wszystko ma wpływ.