Ta pozycja lidera nie wynika tylko z tego, że prezesem światowej agencji WADA jest Witold Bańka, a w jej zarządzie znajdują się Andrzej Kraśnicki i Anna Krupka. Wynika też z zakresu kontroli i uświadamiania sportowcom i społeczeństwu szkodliwości niedozwolonego dopingu.
- Poziom wykrywalności niedozwolonych środków oraz metod pozostaje niezmienny od lat: około jednego procenta dokonanych kontroli – mówi nam MICHAŁ RYNKOWSKI, dyrektor POLADY. - Po pobraniu około 14 tysięcy próbek w ciągu pięciolecia stwierdziliśmy ponad 140 przypadków naruszenia przepisów. Ale zmieniło się to, że wyraźnie wzrósł poziom świadomości o konsekwencjach prawnych i zdrowotnych takich działań. Bo problemem jest nie tylko sport wyczynowy, ale także amatorski. Wśród amatorów także przyjmowane są zabronione preparaty, w sposób nieświadomy, albo z premedytacją – żeby poprawić sylwetkę, spodobać się partnerce czy poprawić swoje osiągnięcia.
„Super Express”: - Co ułatwiło w państwa działaniach zastąpienie Komisji przez agencję?
- Chodziło głównie o kwestie prawne. Komisja do zwalczania dopingu nie miała osobowości prawnej, przez co nie mogła korzystać z szerokiej współpracy międzynarodowej i nie mogła otrzymywać środków pieniężnych. Ale też nie rozstrzygała przypadków naruszenia przepisów. Były one rozpatrywane przez związki sportowe, a tam „koszula była zbyt bliska ciału” i często zapadały decyzje zbyt łagodne albo niezgodne z przepisami międzynarodowymi. POLADA doprowadziła do uporządkowania postępowań dyscyplinarnych i do utworzenia niezależnego Panelu Dyscyplinarnego, który obecnie wydaje werdykty w całym sporcie. I jeszcze jedno: stworzone zostały podstawy do współpracy z policja, prokuraturą, organami skarbowymi itd., które teraz zobowiązane są do przekazywania informacji o naruszeniu przepisów.
- Czy okres pandemii był sprzymierzeńcem dla dopingowiczów?
- Nie sądzę, by pandemia otworzyła im szeroką furtkę do bezkarności. Owszem, chwilami system kontroli funkcjonował w ograniczonym zakresie. Ale cały czas były prowadzone sprawdzanie deklarowanego miejsca pobytu, kontrole poza zawodami i kontrole indywidualne, w tym ukierunkowane na zawodników, co do których mieliśmy podejrzenia. W ten sposób doszło do wykrycia dwóch pierwszych w Polsce przypadków stosowania erytropoetyny u niepełnosprawnych kolarzy.
10/04/2020 DCH Witold Bańka, szef agencji antydopingowej WADA: Pandemia to nie czas dla oszustów
- Wśród karanych są tylko zawodnicy?
- Nie, chociaż ich liczba jest najwyższa. Ale były też w pięcioleciu przypadki ukarania trenerów, lekarzy, fizjoterapeutów za podanie, współdziałanie czy namawianie zabronionych substancji. Kary wynosiły od dwóch do czterech lat zakazu wykonywania zawodu. W teorii otoczenie zawodnika mogły karać już poprzednio komisje dyscyplinarne przy związkach sportowych. One jednak miały małe doświadczenie, a ponadto przychodziło im rozpoznać sprawy bliskich współpracowników i trudno było o rzetelność.
- Posługujecie się państwo informatorami?
- Tak, na infolinię oraz pocztą elektroniczną przychodzą różne wiadomości. Wcale nie tylko anonimowe. Sprawdzamy je i niejednokrotnie doprowadzają one do wszczęcia postępowania.
- A czy wasze werdykty są zaskarżane?
- Zdarzały się odwołania i do trybunału arbitrażowego przy PKOl i międzynarodowego trybunału CAS w Lozannie. W tej chwili oczekujemy na rozstrzygnięcie dwóch spraw przez CAS.
Jak powiedziała na uroczystości z okazji 5-lecia wiceminister sportu Anna Krupka: „Dzięki takim instytucjom wygrywać mogą najlepsi”.