Połamał nogi bo zapomniał, że skacze w Rzeszowie

2009-08-06 8:30

Andrzej Rzeszutek (18 l.) to wielki talent, jeden z zaledwie trzech polskich finalistów pływackich MŚ w Rzymie (obok Pawła Korzeniowskiego i Radosława Kawęckiego). A trenuje w warunkach tak prymitywnych, że w głowie się nie mieści. Utalentowany skoczek do wody zajął 8. miejsce w MŚ w skokach z trampoliny 1-metrowej.

Sufit za nisko, dno za blisko. Ściśnięci na ciasnym basenie rzeszowscy skoczkowie do wody potrafią wskoczyć do międzynarodowej czołówki. Dokonał tego właśnie niespełna 18-letni Andrzej Rzeszutek, skoczek Stali Rzeszów.

- Odniosłem wielki sukces, ale to jeszcze nie moje maksimum. To nie był mój najtrudniejszy program, a i te skoki wykonane w Rzymie potrafię wykonać lepiej - mówi młody rzeszowianin, który w br. wywalczył jeszcze srebrny krążek ME juniorów w tej samej konkurencji (1 m).

Do sekcji skoków do wody zapisali go rodzice, gdy miał 6 lat. Dziś Andrzej jest im wdzięczny.

- Bardzo lubię to, co robię. Nie miewam chwil, w których chciałbym porzucić sport - deklaruje. - Nawet wtedy, gdy dwa lata temu złamałem obie kości śródstopia.

Ten bolesny przypadek miał miejsce właśnie na basenie WSK w Rzeszowie, gdzie trenuje Stal Rzeszów. Sekcja prowadzona przez Ormianina z polskim obywatelstwem, Sierża Koczariana, od lat jest dominatorem w skokach do wody w naszym kraju, ale brakuje jej... urządzeń.

Wieża zamiast pełnowymiarowych 10 m liczy sobie tylko 5 m (wielkość dla juniorów), a i tak trzeba było w suficie wydrążyć wnękę. Z kolei głębokość wody 3,5 metra jest mniejsza o metr od standardowej. Stąd powstała kontuzja Andrzeja Rzeszutka.

- Chwile wcześniej trenowałem w Eindhoven w Holandii i przyzwyczaiłem się do tamtej głębokości. A chociaż w Rzeszowie skakałem z wieży o połowę niższej, zapomniałem wyhamować przed płytszym dnem i wbiłem się w nie stopami - wspomina. - Przez dwa miesiące byłem w gipsie, a przez pół roku przechodziłem rehabilitację.

Rzeszowski skoczek wcale nie zaprzecza, że miał w przeszłości lęk wysokości.

- Tyle że przyszło przyzwyczajenie i wyzbyłem się go - twierdzi. - Pamiętam jeden przypadek, gdy uciekłem z 5-metrowej wieży. Ale nie z powodu wysokości, tylko z obawy o uderzenie o wodę, bo nie było wtedy jeszcze u nas "bąbelmaszyny" (rozpryskuje ona wodę, czyniąc ją bardziej miękką - przyp. red.). A jednak trochę żałuję, że z koniecznośći muszę się specjalizować w trampolinie, bo wieża wydawała mi się bardziej atrakcyjna.

Trampolina 1-metrowa jest konkurencją nieolimpijską. W igrzyskach olimpijskich rozgrywa się skoki z wysokości 3 m.

- Ta wyższa trampolina wymaga lepszej techniki i doświadczenia. Na niższej najważniejsze są prędkość i siła. Ale występ na olimpiadzie jest moim marzeniem.

Jedyny polski medal w mistrzowskiej imprezie seniorów zdobyty został 41 lat temu, gdy ojciec Andrzeja był niemowlęciem.

- Będę robił, co mogę, by wskoczyć na seniorskie podium - obiecuje wicemistrz Europy juniorów. - Nie tylko ja. Bo w Rzeszowie jest więcej zdolnych skoczków, o których będzie słychać.

Najnowsze