Andrea Anastasi

i

Autor: Wojciech Artyniew

Polska - Australia 1:3. "Nie mamy na to żadnego wytłumaczenia"

2012-08-07 4:00

Po porażce Bułgarii z Argentyną (1:3) polscy siatkarze mieli pierwsze miejsce w grupie podane jak na tacy. Wystarczyło pokonać wysoko przeciętną Australię, która wcześniej w Londynie zdołała ograć tylko słabiutką Wielką Brytanię.

Nasze gwiazdy zagrały jednak tak, że skazywane na pożarcie "Kangury" zdołały im podskoczyć. Po szokującej porażce 1:3 biało-czerwoni w ćwierćfinale zmierzą się z Brazylią albo Rosją (zadecyduje losowanie).

Nie przebudzili się

Rozgrywany o godz. 9.30 (czasu brytyjskiego) mecz Polacy zaczęli tak, jakby nie zdążyli się jeszcze obudzić. Psuli na potęgę ataki i zagrywki, ich blok wpadał niezdarnie w siatkę, po lekkich serwach Australijczyków piłka lądowała w boisku. - Prezentowaliśmy się fatalnie, nie byliśmy w ogóle skoncentrowani - przyznał Marcin Możdżonek.

Rywale bez problemów wygrali pierwszego seta 25:21 i w polskich szeregach zrobiło się nerwowo. Nie było sportowej złości, ale rosnąca frustracja. W drugiej partii rozochocone "Kangury" prowadziły nawet 11:4..

Anastasi się wściekł

Wściekły Andrea Anastasi ściągnął wtedy z boiska słabo rozdzielającego piłki Łukasza Żygadłę (zastąpił go Paweł Zagumny). A kiedy Piotr Nowakowski atakując, znów kropnął daleko w aut, włoski trener tak na niego nawrzeszczał, że polski środkowy wyglądał jakby miał się rozpłakać.

- Zagraliśmy bardzo słabo i nie ma na to wytłumaczenia. Nasza forma jest nierówna, faluje i trzeba mieć nadzieję, że ten lepszy dzień przytrafi nam się, gdy będziemy grali w ćwierćfinale - stwierdził Bartosz Kurek.

Po przegranym 22:25 drugim secie było już jasne, że kompletu punktów w starciu z "Kangurami" Polacy nie wywalczą. W trzecim secie skutecznie atakował wprowadzony na boisko Jakub Jarosz, wreszcie zaczął funkcjonować polski blok.. Wygraliśmy 25:18, ale niestety, nie udało się uniknąć kompromitującej porażki. W czwartym secie Polacy długo prowadzili, ale potem znów zaczęli grać fatalnie. Przegrali partię 22:25 i cały mecz 1:3.

- Chyba za bardzo chcieliśmy, a to nie tędy droga. Wyszliśmy na boisko i w głowach mieliśmy myśl, że musimy wygrać 3:0. A jak tylko coś zaczęło nam nie wychodzić, zaczęły się nerwy i to było takie walenie w mur. Tak to można grać sobie na podwórku - podsumował spotkanie Żygadło.

- To chyba największy sukces w historii australijskiej siatkówki - cieszył się kapitan rywali Igor Yudin.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze