„Grosik” imponuje od samego początku zgrupowania. Najpierw wzbudził duże poruszenie na treningu, znakomicie spisując się w trakcie ćwiczenia polegającego na bieganiu z obciążeniami. Mimo że nie jest najsilniejszym graczem w kadrze, to i tak, mimo dużego „dociążenia”, był najszybszy. Równie dobrze poszło mu dziś na boisku. Uczestniczył w większości dobrych akcji Polaków, choć sam długo nie mógł strzelić gola. Trafił dopiero w drugiej połowie, na 4:0.
Wynik otworzył Rafał Wolski, po asyście właśnie Grosickiego. Młody gracz Legii, poza tą bramką, nie był jednak wyróżniającą się postacią meczu. Największe zagrożenie ze strony Polaków pochodziło od „tureckiego zaciągu” - wspomnianego Grosickiego i Mierzejewskiego, który był przez cały mecz bardzo ruchliwy.
Drugą bramkę Polacy zdobyli po dośrodkowaniu Sobiecha i samobójczym strzale obrońcy Rapidu. Wynik na 3:0 podwyższył jeszcze przed przerwą Michał Kucharczyk, który grał na... prawej obronie. Po zmianie stron nastąpiły dwie roszady w naszym zespole. Najpierw za Sobiecha wszedł Paweł Brożek, a potem za Eugena Polanskiego Rafał Murawski. Cały mecz toczył się na połowie Rapidu, który pod bramką Przemysława Tytonia zagościł bodaj dwa razy. Bramkarz PSV Eindhoven miał jeden strzał do obrony, więc tak naprawdę przez większą część meczu mógł się opalać, bo pogoda ku temu była znakomita.Polakom ochota do gry nie przeszła do samego końca. Bramki padały co kilka minut, ostatnia tuż przed finałowym gwizdkiem... Tomasza Frankowskiego, który był arbitrem tego meczu.