Przez cały mecz Błaszczykowski był prawdziwym przywódcą polskiego zespołu. Dyrygował drużyną zarówno wtedy, kiedy trzeba było się bronić, jak i wówczas, kiedy należało wyprowadzić szybki kontratak. Niemal wszystkie piłki musiały przechodzić przez niego. Znakomicie rozumiał się nie tylko z kolegami z Borussii Dortmund: Robertem Lewandowskim i Łukaszem Piszczkiem, ale również ze świetnie grającym wczoraj Eugenem Polanskim.
Kiedy po pierwszej połowie polscy kibice siedzieli na stadionie ze zwieszonymi głowami, to Błaszczykowski poderwał zespół do walki. Przejął piłkę pod polem karnym rosyjskiego zespołu, po podaniu Obraniaka, popatrzył na nieco wysuniętego z bramki Wiaczesława Małafiejewa i kropnął jak z armaty. Rosyjski bramkarz nie miał szans obrony.
Gol Błaszczykowskiego potwierdził, że bardzo dobrze gra przeciwko Rosji. W 2007 roku w towarzyskim spotkaniu w Moskwie Kuba też strzelił gola, który również dał nam remis 2:2. Błaszczykowski może świętować także z innego powodu: trafienie z meczu z Rosjanami to jego jubileuszowy - 10. gol w reprezentacji Polski.
Brawo, kapitanie! Dziękujemy!