W Montrealu złoto wywalczyli siatkarze, srebro - piłkarze nożni, a brąz - szczypiorniści.
- I teraz może być podobnie - zapowiada Jan Tomaszewski (60 l.), jeden z liderów srebrnych "Orłów Górskiego". - Te drużyny mają bardzo duże sukcesy, czy to na mistrzostwach Europy, czy świata, dlatego powinniśmy od nich wiele wymagać. Szlachectwo zobowiązuje - dodaje. Zdaniem Tomaszewskiego największe szanse na medal mają piłkarze ręczni.
- Oni, w przeciwieństwie do pozostałych, cały czas trzymają równy, wysoki poziom. Sprawa jest prosta: w grupie są drużyny, z którymi można wygrać grając na 60-70 procent możliwości. Schody zaczynają się od ćwierćfinałów i tam trzeba wyjść już ze skóry - uważa Tomaszewski.
Cennych uwag udziela młodszym kolegom Edward Skorek (64 l.), kapitan złotych siatkarzy z Montrealu.
- Na igrzyskach najtrudniejsze są dwie rzeczy. Pierwsza to umiejętność wyłączenia się, druga - kwestia charakteru. Nigdy nie ma tak, by wszystko się udawało. Zawsze znajdzie się ktoś słabszy i trzeba go w porę podtrzymać na duchu. Wtedy sprawdza się charakter zespołu. - ocenia Skorek.
Dużym optymistą jest również Zygfryd Kuchta (64 l.), najlepszy obrońca w historii polskiej piłki ręcznej.
- Widzę analogię z drużyną, która wywalczyła medal w Montrealu. Kilka lat płaciliśmy frycowe, tak jak i chłopcy Bogusia Wenty. Obecnie są już obytą ekipą na dużych turniejach i ze stresem nie będzie problemów. Jeśli ominą ich kontuzje, będzie podium. Fajnie by było, gdyby rodzina medalistów olimpijskich powiększyła się o kolejne grono szczypiornistów - kończy Kuchta.