Przyjazd Legii Warszawa do Bytowa był w tej miejscowości prawdziwy świętem. Stadion, na który zwykle może wejść niewiele ponad dwa tysiące widzów, zapełnił się bez problemu. Przedstawiciele Drutex-Bytovii twierdzili nawet, że gdyby obiekt mógł pomieścić dwadzieścia tysięcy fanów, to właśnie tyle oglądałoby starcie z mistrzami Polski.
Ale nie tylko kibiców czekało święto. Okazję do sprawienia niespodzianki dostawali też sami piłkarze, którzy w trwającej edycji Pucharu Polski pokazali, że umieją radzić sobie z ekipami z Ekstraklasy. Wyeliminowali Pogoń Szczecin i Lechię Gdańsk, a za wyrzucenie z rozgrywek Legii mieli dostać rekordową premię, bo nawet trzysta tysięcy złotych na zespół.
Zespół przyjezdnych udowodnił jednak, że faktycznie wraca na odpowiednie tory. W ostatnich meczach ligowych z Lechią Gdańsk i Wisłą Kraków Legii daleko było do tej najlepszej dyspozycji, ale było widać przebłyski, które pozwalały mieć nadzieję, że to co dobre w tym sezonie jeszcze przed "Wojskowymi". I w Bytowie potwierdziło się, że stołeczni wreszcie łapią odpowiedni rytm. Na prowadzenie wyszli już w drugiej minucie po trafieniu Armando Sadiku i kapitalnej asyście Macieja Dąbrowskiego. Obaj ci piłkarze na początku sezonu byli podstawowymi zawodnikami Legii, ale z czasem stracili miejsce w składzie i tym pucharowym starciem chcieli udowodnić trenerowi, że zasługują na powrót do "jedenastki".
Szybko strzelona bramka była jedynie wstępem do naprawdę niezłego spotkania w wykonaniu Legii. Jej piłkarze byli bardzo mocno naładowani, a momentami sprawiali wrażenie, że biegają żwawiej i szybciej niż w poprzednich spotkaniach. Szybko rozgrywali piłkę i gospodarze długo sobie z tym nie radzili. Jedyne szanse, jakie sobie tworzyli zawodnicy Bytovii, były sprowokowane przez błędy i straty gości na swojej połowie. Ale i tak Radosław Cierzniak nie musiał się wysilać, bo rywale nie potrafili kończyć akcji celnymi strzałami. Legia dalej grała swoje i efekt przyszedł po pół godzinie gry. Cristian Pasquato wykończył kolejną ładną akcję i podwyższył prowadzenie na 2:0, ale tuż przed przerwą po gigantycznym zamieszaniu po rzucie rożnym gospodarze zdobyli bramkę kontaktową za sprawą Michała Szewczyka. Tym samym znów odezwały się demony "Wojskowych", którzy w ostatnich miesiącach tracili mnóstwo bramek po stałych fragmentach.
Po przerwie w grze Legii znów widać było to, co kibice mogli zaobserwować w poprzednich spotkaniach. Że w drugich połowach wyglądają jak zupełnie inna drużyna. Z szybko grającego zespołu stali się wolni, przewidywalni i niedokładni. Nie potrafili wymienić kilku celnych podań na połowie rywali, a nie pomogła im nawet nieoczekiwana przerwa wywołana przez... kilkuminutowy brak światła na stadionie w Bytowie. Na ich szczęście sami gospodarze też nie byli tego dnia najlepiej dysponowani i nie zdołali drugi raz trafić do siatki. A w samej końcówce popełnili fatalny błąd pod własnym polem karnym. Sam na sam z bramkarzem Bytovii ruszył Sadiku i zdobył swoją drugą bramkę w meczu. Ostatecznie "Wojskowi" wygrali więc 3:1 i przed rewanżem w Warszawie mają dużo lepszą sytuację od rywali. Czy przed własna publicznością postawią kropkę nad "i" i awansują do półfinału Pucharu Polski?
DRUTEX-BYTOVIA BYTÓW - LEGIA WARSZAWA 1:3 (1:2)
Bramki: Michał Szewczyk 46 - Armando Sadiku 2, 87 Cristian Pasquato 29
Żółte kartki: Bartłomiej Poczobut
Bytovia: Oszmaniec - Wróbel, Gonzalez, Stasiak, Opałacz - Duda (63. Wolski), Poczobut - Szewczyk (46. Jakóbowski), Wacławczyk, Wilk (46. Kamiński) - Surdykowski
Legia: Cierzniak - Broź (46. Jędrzejczyk), Astiz (62. Turzyniecki), Dąbrowski, Hlousek - Jodłowiec (72. Niezgoda), Kopczyński - Szymański, Pasquato, Chukwu - Sadiku