Od jesieni 2012 r. do wiosny 2016 r. zdobywał medale we wszystkich pływackich MŚ i ME, na długim i krótkim basenie. Ale podczas igrzysk w Rio jakby nie był sobą. Nie przebrnął nawet półfinału na swoim koronnym dystansie - 200 m grzbietowym.
- Ta porażka wiele mnie nauczyła. Nie chcę mówić o przyczynach, choć nie była to moja wina ani trenera Pawła Słomińskiego. Każdy z nas dał z siebie wszystko. Może nie był to mój dzień - mówi "Super Expressowi". - Wyciągnęliśmy z trenerem wnioski. Przyjmuję porażkę na klatę. Żyję i trenuję dalej. W ogóle nie myślałem o tym, by porzucić sport.
W przełknięciu goryczy pomogły mu wakacje na wyspie Bali.
- Polecieliśmy tam w sześć osób, w tym moja dziewczyna. Piękne okolice, cudowni ludzie. Jestem zregenerowany i nastawiony na ciężką pracę. Możliwe, że w grudniu wystartuję w MŚ na krótkim basenie. A wtedy postaram się pokazać, że igrzyska były przejściową wpadką. Każdy musi upaść, by się podnieść mocniejszy - podkreśla.
Kawęcki nie zmienia trenera, miejsca zamieszkania w Warszawie ani klubu AZS AWF. Nie myśli też o wyjeździe na treningi w gorącej Kalifornii, gdzie trenują najlepsi.
- Nie wiem, dlaczego, ale nie czuję chęci wyjazdu. Chyba wolę siedzieć w kraju. A poza tym lubię zimę... Przecież to cudowne, gdy leży śnieg - zaznacza.
Tym, co wkrótce zmieni, będzie samochód. Od kilku miesięcy w domu rodziców pod Głogowem czeka sprowadzony z zagranicy mercedes klasy E. Kawęcki, wielki miłośnik motoryzacji, nie miał dotąd czasu, by po niego pojechać. Teraz przesiądzie się z forda mustanga do solidniejszego auta.