Otylia Jędrzejczak

i

Autor: Andrzej Lange

Sportowcy w wyborach do Parlamentu Europejskiego: Kompromitacja

2014-05-19 13:24

Takich wyborów - jak te nadchodzące do Parlamentu Europejskiego - chyba jeszcze nie było. W sondażach przodują ci, którzy całą zabawę chcą zbojkotować, premierowi grozi się Trybunałem Stanu, a lokomywami partii politycznych stali sportowcy. Ale skoro polska demokracja pamięta krasnoludki i miłośników piwa, to chyba nie zaskoczą nas na listach idole mas w przykrótkich spodenkach?

Żyjemy w absurdalnym ustroju. Utarło się, że interesy murarza najlepiej reprezentować będzie murarz, ślusarza ślusarz, a w sprawach podatkowych na najwięcej pomysłów wpadnie ten, który akurat fiskusa przez lata skutecznie omijał. Skoro tak, to trudno odmawiać praw sportowcom. Problem w tym, że ambicje kandydujących atletów - przynajmniej podczas kampanii - sięgają raczej zbawienia świata.

Zobacz też: Roman Kosecki ma małe oszczędności!

I nawet się nie dziwimy. USA czy Wielka Brytania ministerstwa sportu nie mają. Niemcy i Francuzi dziwaczny twór krytykują. Upolitycznianie sportu jest jak mina. Tyle reform i żadnych medali. A jednak chętnych na ogromne pieniądze wciąż nie brakuje.

"Żuraw" kontra natura

Taki Maciej Żurawski [SLD]. Kiedyś strzelał bramki. Teraz zajmuje go problem Ukrainy. Na czym opiera swoją wiedzę? Prawdopodobnie obserwował tam młodych piłkarzy, jechał ich autostradą i widział przejście graniczne. Innymi słowy - podstawa już jest. A jak na wschodzie zawiedzie, zawsze może zaatakować protokół z Kioto [to z Japonii]. Dwutlenek węgla? Jest przeciw. My też. Pisaliśmy nawet w tej sprawie do dżungli amazońskiej, ale na razie nie dostaliśmy odpowiedzi.

Albo Otylia Jędrzejczak [PO]. Nasza faworytka. Polityk-maturzystka. Na każdy problem ma odpowiedź. Wystarczy lać wodę. Teraz powinna się zresztą uaktywnić. Całe życie pływała, a nadchodzą powodzie. Co z tego, że startowała w basenie. Tor pływacki jest jak rzeka: dłuższy, niż szerszy. A z tych pierwszych nic się jakoś nie wylewa.

Kosecki przodownikiem pracy

Razem z nią z list PO startuje Roman Kosecki. Polski stachanowiec. Sędzia, działacz sportowy i etatowy polityk. Gdzie władza, tam "Kosa". Sukcesów na razie brak, ale w Brukseli na reformy nie ma czasu. Obowiązuje przecież ośmiogodzinny dzień pracy: cztery w jedną stronę, cztery w drugą i szybki podpis na liście obecności. Podobnie zresztą widzimy przyszłość Tomasza Adamka [Solidarna Polska]. Z jedną różnicą: program boksera jest akurat dość klarowny. Opiera się na odwiecznej walce pomiędzy dobrem i złem.

A wymieniać możemy dalej. Tylko po co? Polska w Europie była marzeniem naszych przodków. Przez stulecia niespełnionym. To za ten sen umierały poprzednie pokolenia. Za Francję, za Anglię, wreszcie za ojczyznę. Po to właśnie pół wieku budowaliśmy taczki dla Rosjan, by wreszcie się ich pozbyć i wrócić tam, gdzie zaczynaliśmy. I dlatego obecna sytuacja tak irytuje. Bo wychodzi na to, że heroizm przydał się do jednego. By wreszcie zrozumieć idee demokracji. Czynne prawo wyborcze daje emeryturę. Bierne pozwala się jej tylko przyglądać.

Najnowsze