- Pamiętam, że cztery lata temu w Turynie Tomek też oglądał brązowy medal Justyny Kowalczyk, a kilkadziesiąt godzin później sam wywalczył srebrny krążek - wspomina trener Sikory, Roman Bondaruk. - Chciałem się dobrze nastawić przed swoimi startami - wyjaśnia Sikora. - Czułem, że wtedy może wykrzeszę z siebie więcej sił.
Patrz też: Małysz: Na razie spóźniam skoki
Nie tylko dlatego przed dzisiejszym biegiem na 20 km Sikora jest dobrej myśli. On po prostu czuje siłę w nogach, która - przy dobrym występie na strzelnicy - może dać upragnione podium.
- Już z biegu pościgowego byłem bardzo zadowolony - komentuje Sikora. - To był z jednej strony start nieudany, z odległym miejscem, ale... biegłem równo, a to daje mi pozytywne nastawienie do biegu na 20 km. Mam tylko nadzieję, że nie powtórzę błędów na strzelnicy - dodaje.
Sikora zajął w biegu pościgowym na 12,5 km teoretycznie odległe, 18. miejsce, ale to trochę mylący rezultat. Po pierwsze, poprawił się aż o 11 pozycji w stosunku do sprintu (różnice czasowe na pościg były ustawione właśnie na podstawie wyniku z tej konkurencji), po drugie znakomicie pobiegł. Miał nawet szansę na podium!
- Gdyby nie trzy pudła, byłby medal - podsumowuje trener Bondaruk. - To strzelanie to niesamowita rzecz, bo tu wszystko siedzi w głowie. Tomek potrafi dobrze wypaść na strzelnicy, a w starcie na 20 km to będzie absolutnie kluczowa sprawa, bowiem tu zawsze decyduje strzelanie. Każde pudło to minuta kary i zaprzepaszczenie szans na dobre miejsce. Możesz biec najlepiej na świecie, ale jak spudłujesz, to po tobie - przypomina szkoleniowiec najlepszego polskiego biatlonisty.