Tomasz Kuszczak ryzykował na torze rajdowym i w Tatrach ZDJĘCIA

2011-06-16 13:30

Najpierw Tomasz Kuszczak ryzykował na torze wyścigowym, a później na stromych szlakach w Tatrach. - Pod maską 260 koni mechanicznych, było rewelacyjnie! - opowiada nam Kuszczak.

- Skąd ten pomysł?
- Lubię szybkość, wyzwania. Adrenalina, emocje, ryzyko, rywalizacja, to mnie od dziecka pociągało. Pamiętam, że kiedyś dziadek zabierał mnie na wyścigi w Poznaniu. Teraz sam mogłem zasiąść za kierownicą rajdowego auta. Już dawno chciałem tego spróbować.

- Nie bałeś się?
- Wszystko działo się pod okiem rajdowców Darka Nowickiego i Macieja Rybarczyka z Teamu Nowicki Autoserwis, więc było bezpiecznie. Ten sport jednak nie jest dla każdego. Trzeba mieć odwagę. Za każdym razem, gdy przejechałem 10 okrążeń, zjeżdżałem do boksu, bo byłem wycieńczony psychicznie, spadał poziom koncentracji. Za dużo jest w samochodzie rajdowym elementów, nad którymi trzeba w jednej chwili zapanować.

- Jaką ocenę dostałeś od fachowca?
- Usłyszałem: "Tomek, coś w tobie jest". Czasy nie były może rewelacyjne, ale po każdym okrążeniu je poprawiałem.

- Z jaką prędkością jechałeś?
- W aucie nie było licznika.

Przeczytaj koniecznie: Danijel Ljuboja piłkarzem Legii Warszawa! SONDA

- Po zakończeniu kariery zostaniesz kierowcą rajdowym?
- Tak właśnie będzie. Już dawno o tym myślałem, to mnie kręci. Na pewno kiedyś wystartuję w zawodach. Poza tym ja cały czas się ścigam. Kiedyś na kadrze jeździliśmy na gokartach. Straciłem pierwsze miejsce na ostatnim zakręcie. Ale gokarty to zabawa. Jeżdżę też na quadach. Nie siedziałem tylko w bolidzie Formuły 1. Nie zmieściłbym się.

- Jakim kierowcą jesteś na co dzień?
- Jeżdżę bezpiecznie, zgodnie z przepisami. Na zwykłej drodze nie mogę sobie pozwolić na szaleństwo. Zresztą, każdego dnia słyszymy, że ktoś zginął. Tor to coś innego, tu można popełnić błąd.

- Wyjaśniła się twoja piłkarska przyszłość?
- Jeszcze nie. Oferty są, ale wciąż nie wiem, gdzie zagram. Jednak przed końcem urlopu chciałbym już wiedzieć, gdzie wystąpię w nowym sezonie.

Tomek na górskim szlaku
- Góry to kolejna moja pasja. Na Rysy wybraliśmy się w pięciu, a weszło tylko dwóch. Mam satysfakcję, że byłem w tej grupie. Wyruszyliśmy o 7 rano, a wróciliśmy po 18. Przeszliśmy ok. 40 km i czasami było niebezpiecznie - opowiada Kuszczak.

Nasi Partnerzy polecają

Najnowsze