- Wkurzyła mnie nie tylko uzyskana odległość, ale i moja obecna technika pchania kulą - mówi z kwaśnym uśmiechem Tomasz Majewski (29 l.).
Olbrzym z Warszawy, który tej wiosny przybrał kilka kilogramów na wadze, widzi jednak logiczne usprawiedliwienie dla tego niepowodzenia.
- Miałem bardzo ciężki obóz treningowy w Spale, gdzie wypracowałem dużą siłę mięśni. Nie mogę jej jeszcze przełożyć na duże odległości. Moje ciało jest zbyt sztywne. A swoje negatywne skutki wywołała też kontuzja zimą i opóźnienie w treningach - analizuje.
Przeczytaj koniecznie: Tomasz Majewski przytył, żeby dalej rzucać (WYWIAD)
Recepta na lepszą formę i sukcesy to według niego jak najwięcej startów. - Żeby dobrze pchać, muszę dużo pchać, "obepchać" się. Wtedy w zawodach będę pchał dużo dalej - mówi kulomiot.
Proces "obpychania" zacznie się na początku przyszłego miesiąca. Od 4 do 10 czerwca Majewski wystąpić ma aż w czterech mityngach. Ta startowa gorączka ma sprawić, że ciało przestanie być zbyt sztywne, uwolni się z niego siła wypracowana w Spale.
- W tej chwili mistrz świata Christian Cantwell jest tak mocny, że nikt z nim wygrać nie może. Ale mam plan, by spróbować go dogonić - nie ukrywa rekordzista Polski, chociaż do Amerykanina brakuje mu w tej chwili aż 1,43 metra.