To "wykorzystywanie sławy" zaczęło się dla Kozakiewicza około roku 1974, gdy znalazł się w światowej czołówce. - Wszoła, Ślusarski, Buciarski, ja... jeździliśmy po świecie, byliśmy lepiej ubrani od innych, no i pojawiały się studentki pragnące nas poznać. Podczas naszych treningów czy w hali warszawskiej AWF, czy na stadionie Skry, stale było przynajmniej kilka przyglądających się dziewcząt. Pobliski akademik dla dziewczyn nazywany był przez studentów AWF "Tartakiem".
"Super Express": - I na przypatrywaniu się nie kończyło
Władysław Kozakiewicz: - Przyznaję, że w latach 70. wystarczyło mi przejść się ulicą w jedną i drugą stronę albo usiąść w kawiarni, żeby znaleźć towarzyszkę na całą noc. Nie trzeba było usilnie szukać. Ale to była taka naturalna biologiczna przyjemność. Zdarzało się nawet w większym towarzystwie, że to ja bywałem wybrany przez dziewczynę. Może byłem weselszy od innych, taki "zabawiaka".
Przeczytaj również: Kozakiewicz dla SE: Ojciec tłukł mnie deską i pięścią DRASTYCZNE SZCZEGÓŁY ŻYCIA LEGENDY
- Czy to pan bywał "królem łowów"?
- Wodzirejem był kulomiot Władek Komar. Do tego stopnia, że czasem mówiliśmy mu, aby zostawił w spokoju dziewczyny, bo w jego pokoju już jedna czeka. Po nim bardzo aktywni byli dziesięcioboiści, Lech Nikitin i mój brat Edek. Ja byłem blisko dziesięcioboistów. Mogę powiedzieć, że ja i Tadek Ślusarski nie wyrzucaliśmy dziewczyn z łóżka. Mieliśmy mnóstwo męskich hormonów i trzeba było "spuścić z wentyla", żeby nie zwariować. Co zaś do lekkoatletek, to najbardziej potrzebowały seksu skoczkinie wzwyż i płotkarki. A w tych konkurencjach dziewczyny mieliśmy przepiękne.
- Był pan też związany z cudzoziemkami?
- Wyjeżdżało się często za granicę, na zawody i zgrupowania. Spotykaliśmy się ze światową czołówką. Imprezy były przy gitarze, muzyce z płyt, różnych opowieściach. Często pary wychodziły ze słowami "spotkamy się za kwadrans przy pokoju numer ". Bo gdy chemia dwojga się dopasowała, nie trzeba było wielkich podchodów. Nie było zresztą na to czasu. Obojgu chodziło o wspólne spędzenie czasu i wyżycie się. Owszem miałem piękne kobiety, w tym Amerykankę, Kanadyjkę, Belgijkę i inne. Moja żona nie o wszystkim wie.
Zobacz także: Władysław Kozakiewicz: Wała pokazałem TYLKO Ruskim
- Tęskni pan za tamtymi czasami?
- Nie, wspominam je bez tęsknoty. Mimo wielu zdarzeń czułem się samotny. Dojrzałem przed trzydziestką, zacząłem inaczej myśleć o życiu. Człowiek z czasem ustatkuje się, zaczyna pragnąć czegoś poważnego i stałego, kogoś, z kim można porozmawiać o wszystkim i wszystko wspólnie przeżywać. Choćby przyjście na świat córek. Poznałem przepiękną kobietę, z którą jestem do tej pory. Już 34 lata.