Po 12. lokacie zaczęło się szukanie przyczyn klęski, chociaż najlepiej wszystko pokazuje statystyka na strzelnicy. Tylko dwie pierwsze zawodniczki sztafety, Krystyna Pałka (27 l.) i Magdalena Gwizdoń (31 l.), zaliczyły w sumie 11 pudeł! - To chyba rekord świata - przyznała załamana trenerka Nadia Biłowa, która - jak wszystko na to wskazuje - pożegna się z reprezentacją Polski po tym sezonie. - Myślałam, że najgorsze, co możemy zrobić, to zająć szóste miejsce - dodała.
Przeczytaj koniecznie: Pomszczą Sikorę?
- Presja nas zjadła, nie trzeba było się nastawiać na medale - mówiła łamiącym się głosem biegnąca na ostatniej zmianie Agnieszka Cyl (26 l.), do której waleczności i niezłej formy można mieć akurat najmniej pretensji (1 pudło).
Podobnie przyzwoicie wypadła na strzelnicy Weronika Nowakowska (24 l.). Co z tego, skoro gdy ruszała na trasę, biało-czerwone zajmowały przedostatnie, 18. miejsce. - Ciężko się biegnie z taką świadomością - przyznała Nowakowska.
Czytaj dalej>>>
Wszystkie Polki po biegu rozpaczały. Gwizdoń, która zaliczyła katastrofalne 7 pudeł, zamknęła się w sobie i w ogóle nie chciała z nikim rozmawiać. Atmosfera przygnębienia udzieliła się też Cyl, która
ze łzami w oczach mówiła o Gwizdoń i Pałce: - One teraz stracą ministerialne stypendium sportowe, z którego żyją. Dlatego jestem zła, że nie udało się powalczyć - dodała, rycząc już jak bóbr.
Chodzi o to, że Ministerstwo Sportu premiuje stypendiami zawodników, którzy w głównych zawodach sezonu zajmują miejsca w ósemce. W naszej żeńskiej biatlonowej ekipie ten warunek wypełniły w Vancouver tylko Nowakowska i Cyl, odpowiednio piąta i siódma biatlonistka biegu na 15 km.
Patrz też: Na leżąco Sikora nie trafia
Mogą liczyć dzięki temu na miesięcznie uposażenie rzędu 2500-3000 zł wypłacane do następnej dużej imprezy. Ich dwie koleżanki zostaną bez wsparcia finansowego. Kadra straci także najprawdopodobniej trenerkę. Nadia Biłowa, tak zresztą jak jak jej mąż, opiekun Tomasza Sikory Roman Bondaruk, pożegna się z zespołem. Wszystko przez podjazdowe wojenki działaczy, będących w opozycji do obecnego prezesa związku i trenerskiej pary prowadzącej kadrę.
- Od polityki zawsze trzymałam się z daleka, chciałam spokojnie pracować, ale w takich warunkach ciężko to robić. Niektórzy mają chyba za dużo czasu, nudzą się i ciągle gadają, im zawsze się coś nie podoba. Ja chętnie przyjmuję krytykę, ale jak to się dzieje za plecami, to po prostu robi się brzydko - stwierdziła Biłowa. Na szczęście, zostawia sobie jeszcze furtkę na zmianę decyzji.