Tour de France ma ogromną historię, którą szanują wszyscy: od kibiców, przez zawodników po samych organizatorów. Metę wyścigu zawsze lokalizowano w Paryżu, czyli stolicy Francji, co stało się już niemal żelazną tradycją. W tym roku zawodnicy nie będą jednak finiszować na Polach Elizejskich (tam corocznie planowano metę od 1975 roku), ale w zupełnie innej części Francji. Postawiono na malowniczą Niceę, ale wszystko ze względu na igrzyska olimpijskie w Paryżu, które rozpoczną się kilka dni po zakończeniu Tour de France.
– Nicea oferuje wyjątkową scenerię i wspaniałe tereny do ekspresji dla mistrzów, których zamierzamy wykorzystać. To miasto znane jest na całym świecie. Ma piękne otoczenie i pobliskie góry. Nie bez znaczenia był również fakt, że burmistrz Nicei Christian Estrosi jako pierwszy, po chwili namysłu, zaakceptował naszą propozycję – mówił dyrektor wyścigu Christian Prudhomme. Tegoroczny Tour de France będzie miał też wyjątkowo mocny polski akcent, bo oficjalnym partnerem wyścigu została Grupa InPost.
Warto też dodać, że Tour de France po raz 26. rozpocznie się poza granicami Francji. I tutaj też organizatorzy piszą historię, bowiem pierwszy raz w historii gospodarzem Grand Départ będą Włochy. Zawody rozpoczną się we Florencji, a na terytorium Italii w pełni rozegrane zostaną pierwsze trzy etapy, z czego premierowy zakończy się w Rimini.
Prudhomme nie ukrywa, że zlokalizowanie startu wyścigu we Florencji to nie przypadek. To właśnie stamtąd pochodzi Gino Bartali, jeden z najbardziej utytułowanych i najpopularniejszych włoskich kolarzy szosowych. Dodajmy, że jest dwukrotnym zwycięzcą Tour de France. – Rzadko zdarza się, aby Tour de France rozpoczynał się od przewyższenia przekraczającego 3600 metrów. W regionach Toskanii i Emilii-Romanii ciekawie zapowiada się walka między pretendentami do tytułu, zwłaszcza na podjeździe do San Marino. To będzie też 13. państwo w historii, przez które będzie przebiegał nasz wyścig! – dodaje dyrektor Tour de France.
Obrońcą tytułu sprzed roku będzie drużyna Team Visma | Lease a Bike. Kibice marzą, by w zawodach wystartował Jonas Vingegaard, który wygrywał dwie ostatnie edycje. Organizatorzy nie opublikowali jeszcze oficjalnych list startowych, więc nie wiadomo czy Duńczyk się na niej znajdzie. O ile powinien być już zdrowy i dobrze przygotowany, to będzie brakowało mu obycia startowego w tym sezonie, co może przełożyć się na rezultaty w Tour de France.
Polscy kibice z kolei liczą, że na listach startowych pojawią się Rafał Majka i Michał Kwiatkowski. Pierwszy z naszych kolarzy reprezentuje UAE Team Emirates, a Tour de France kojarzy mu się bardzo dobrze. Jako pierwszy Polak w historii został zwycięzcą klasyfikacji górskiej (2014), a dwa lata później powtórzył ten sukces. W tym sezonie świetnie poprowadził swojego teamowego kolegę Tadeja Pogačara do zwycięstwa w klasyfikacji generalnej Giro d'Italia.
Kwiatkowski natomiast, który reprezentuje Team Ineos Grenadiers, w swoich planach startowych na ten rok oficjalnie zawarł Tour de France. Co więcej, ubiegłym roku wygrał z jeden etapów wyścigu. Warto też dodać, że w ostatnich miesiącach Polak trenował na trasie drugiego etapu tegorocznego francuskiego wyścigu. Pokonał prawie 3000 metrów przewyższenia na niespełna 200 kilometrach, a to może sugerować, że nasz zawodnik wystartuje w tych prestiżowych zawodach.
Oficjalne listy startowe 111. Tour de France powinny się pojawić w najbliższych dniach. Z kolei wyścig, który będzie liczył 21 etapów, zaplanowano w dniach 29 czerwca – 21 lipca.