Zwycięstwo na Majorce odniosła w barwach ukochanej Legii, do której przeszła z YKP Warszawa. Piłkarzom z Łazienkowskiej kibicuje od lat. Teraz klub tworzy nową sekcję - żeglarską, a ona jako pierwsza otrzymuje klubowe stypendium. Koło zatoczyła też rodzinna tradycja, bo pół wieku temu w Legii żeglował jej ojciec (w juniorskiej klasie Cadet).
Na wodach Morza Śródziemnego Zofia pokazywała plecy rywalkom przy słabych wiatrach, które dotąd nie było jej mocną stroną.
- Widać skuteczność moich treningów przygotowania fizycznego pod okiem Pawła Skrzecza - mówi z satysfakcją była mistrzyni świata i Europy. - Widać to właśnie przy słabych wiatrach, gdzie trzeba mocno machać żaglem. Mam nadzieję, że wchodzę na takie obroty, na jakich jeszcze nie byłam w mojej sportowej karierze.
Nowy sukces nie znajdzie odzwierciedlenia na jej skórze w postaci tatuażu.
- Gdybym chciała to robić po każdym zwycięstwie, to nie wystarczyłoby miejsca na ciele - śmieje się Zosia. - Utrwalam na sobie symbole związane z moim życiem i doświadczeniami. Taka sztuka na skórze po prostu mi się podoba. Jako nastolatce podobały mi się i tatuaże, i kolczyki w ustach. Ale rodzice nie pozwalali na to, dopóki nie byłam dorosła. Tata nawet zagroził, że nie wpuści mnie z kolczykiem do domu. Dzisiaj się cieszę, że uniknęłam piercingu. A pierwszy tatuaż zrobiłam po ukończeniu 18 lat.