O jakiejkolwiek współpracy ze związkiem zresztą trudno mówić, bo zdaniem siatkarza Skry Bełchatów, właściwie jej nie było. I to główny powód, dla którego Wlazły nie ma ochoty grać w reprezentacji Polski.
- Ciężko mi współpracować z ludźmi, którzy w związku odpowiadają za to, by nam pomagać. A tego nie robią. Nie ufam im już - tłumaczy siatkarz. - Nie dziwię się kibicom, że na mnie gwiżdżą, bo nie znają mojej sytuacji i nie wiedzą, jak jest złożona. Wypowiedzi prezesa Mirosława Przedpełskiego sprawiły, że kibice są zmanipulowani. Do 2006 roku dla kadry byłem zawsze w stanie poświęcić wszystko: czas wolny, swoje siły i swoje zdrowie. Potem zaczęły się moje problemy zdrowotne - przypomina. - Polski Związek Piłki Siatkowej w żadnym stopniu się mną nie interesował i gdyby nie Raul Lozano, który zażądał, by wysłać mnie na badanie do Barcelony, żadnej pomocy bym się nie doczekał.
Wlazły podkreśla, że przy kolejnych problemach zdrowotnych ponownie nikt z PZPS nie interesował się nim.
- W 2009 roku leczyłem głównie zniszczone kolano. Od zakończenia sezonu przebywałem na rehabilitacji. Przez pół roku, gdy walczyłem o powrót na boisko, nie zadzwonił do mnie nikt ze związku - stwierdza siatkarz, który ma również za złe działaczom, że zrobili z niego kozła ofiarnego po nieudanych mistrzostwach świata w 2010 roku. - Obrzucono mnie błotem, usłyszałem, że już więcej nie dostanę powołania, że dla kadry się nie poświęcam. A przecież ci ludzie widzieli, jak pracowałem, ile z siebie dałem. Jak więc mam im znowu zaufać, skoro to ze mnie zrobili kozła ofiarnego po tych mistrzostwach? - pyta Wlazły i dodaje, że wszystkie uwagi przekazał nowemu trenerowi kadry Andrei Anastasiemu (51 l.).
- Powiedział, że rozumie i poczeka, aż zmienię decyzję - pisze Wlazły. - Tymczasem dopóki w PZPS nie zmieni się podejście do człowieka, ja w kadrze nie zagram. Nigdy nie powiedziałem i nigdy nie powiem, że nie chcę grać w kadrze. Chcę i to bardzo. Ale przynajmniej na razie nie mogę - kończy Wlazły.
Paweł Papke (34 l.), wielokrotny reprezentant Polski, poseł na Sejm RP:
Dajmy Mariuszowi spokój
- Te poszturchiwania z obu stron są zupełnie niepotrzebne. Wszyscy uczestnicy konfliktu dołożyli swoją cegiełkę do tego, że sprawa jest rozdmuchana ponad miarę. Temat nie zaczął się wczoraj, można było go rozwiązać bez niedomówień dużo wcześniej. Dajmy Mariuszowi spokój, pozwólmy też bez zgrzytów grać kadrze, która radzi sobie świetnie i bez niego.
Ryszard Bosek (61 l.), mistrz olimpijski i mistrz świata:
Powiedział, co mu leży na wątrobie
- Od początku uważałem, że jeśli Mariusz nie chce grać w kadrze, nie należy go do tego zmuszać. Całą tę sprawę powinno się było wyjaśnić w spokoju, zakulisowo, a nie przez media, być może efekt byłby inny. A jeśli to prawda, że umawiał się ze związkiem na niewywlekanie szczegółów na światło dzienne i to nie zostało dotrzymane, to logiczne, że wylał teraz, co mu leżało na wątrobie.