– Poświęciliśmy wszystko, żeby w te trzy sierpniowe dni zapewnić sobie awans do igrzysk. To się udało. Ulga jest duża, ciśnienie z nas zejdzie, cel został zrealizowany, a czy to było dobre granie, słabe, czy to jest w ogóle ważne? – pyta Drzyzga, podkreślając, że kluczem było starcie z Francuzami. – Mecz z Francją był chyba najlepszym w naszym wykonaniu w tym sezonie. Oni mieli swoje problemy, myślę jednak, że żadna drużyna nie była przygotowana w stu procentach. Ten turniej odbywał się przede wszystkim w głowie. Kto wytrzymał lepiej ciśnienie, ten pokazał to na boisku. My się przygotowywaliśmy przede wszystkim do meczu z Francją. Oglądaliśmy Tunezję, ale nawet na sparingach z Holandią już trenowaliśmy pod Francuzów. Cały memoriał graliśmy mając w głowie mecz z Francją.
Do Tokio został mniej niż rok, finał olimpijski jest zaplanowany na pierwszy tydzień sierpnia 2020 roku. Siatkarze od początku mieli wpajane przez sztab, że to najważniejsza impreza.
– W Spale, gdziekolwiek przechodziliśmy, mieliśmy porozwieszanie tabliczki z liczbą dni pozostałych do Tokio – przypomina Drzyzga. – Nie wiem ile jest teraz, ale gdyby spytać naszą kierowniczkę, na pewno z miejsca powiedziałaby ile jeszcze jest czasu do igrzysk. Tych dni było coraz mniej, dystans się skracał. Najważniejsze, że mamy bilet do Japonii. Teraz już nieważne ile zostało dni.
Siatkarze rozjadą się teraz do domów, a za kilkanaście dni rozpoczną przygotowania do kolejnej tegorocznej imprezy o dużą stawkę – mistrzostw Europy. Zawody wystartują w połowie września.
– Nie mieliśmy ostatnio za wiele czasu w domu z rodzinami – przyznaje rozgrywający Biało-Czerwonych. – Kilku z nas, ci którzy zostaną na chwilę w Gdańsku, na pewno wypije jednego czy dwa drinki, bo na to zasłużyliśmy. Potem wyjeżdżamy na krótsze lub dłuższe wakacje. Mamy kilkanaście dni przerwy, każdy zdąży wypocząć i się opalić.