Skra podchodzi do tegorocznej walki w LM ambitnie. – Żeby wyjść z grupy, trzeba zacząć od wygranej. Wygranie Ligi Mistrzów to nasze niespełnione marzenie, ale mamy świadomość, jak trudne zadanie nas czeka. Musimy je jednak wykonać małymi kroczkami – zapowiadał prezes klubu Konrad Piechocki.
Pierwszy kroczek został zrobiony, chociaż przez dwa sety mistrz Polski, zaczynający udział w prestiżowym europejskim pucharze już po raz 13., nie mógł się czuć pewnie. Niewykluczone, że trochę pewności odebrała nieobecność na boisku lekko kontuzjowanego środkowego Kuby Kochanowskiego.
Otwierającą partię Skra zagrała niemrawo. Zawodził przede wszystkim serwis, a niemal wszystko wychodziło gdańszczanom. Nie mylił się podstawowy bombardier Maciej Muzaj (24 l.), dobrze funkcjonował blok Trefla.
Siatkarze z Pomorza zaskoczyli chyba swojego trenera Andreę Anastasiego. – Przyjechaliśmy tu po naukę – zapowiadał szkoleniowiec gości, ale to jego zespół udzielał w pierwszym secie lekcji miejscowym.
Także w drugiej odsłonie brązowi medaliści ubiegłego sezonu nie zwalniali tempa. Kibice oglądali niezwykle zaciętą walkę na przewagi, w której niewiele brakowało gdańszczanom do szczęścia.
Skra wróciła jednak do żywych i wygrała tę część, bo rozkręcił się niewidoczny w pierwszym secie jej lider Mariusz Wlazły (35 l.). Atakujący mistrzów Polski przypomniał, że stanowi śmiertelne zagrożenie na zagrywce i gdy się wstrzeli, ciężko go zatrzymać.
Wlazły zaliczył 3 asy serwisowe i zdobył 20 pkt. Aż 5 asów dołożył Karol Kłos, który został wybrany na najlepszego gracza meczu. Bełchatowski środkowy zaliczył 15 pkt, imponował pewnością w atakach i zimną głową. Dopisywało mu też szczęście, piłka po jednym z jego serwisów zatańczyła na taśmie i spadła pod nogi zaskoczonych rywali.
W LM biorą też udział siatkarze Zaksy Kędzierzyn, którzy zaczynają zmagania dzisiaj u siebie o 18.00 od konfrontacji z czeskim Karlovarskiem. W grupie B ich rywalami będą ponadto włoskie kluby z Civitanovy i Modeny.