Alagierska zdobyła przeciwko Italii 4 pkt (w tym 1 po bloku). Po spotkaniu żałowała przede wszystkim niewykorzystanych szans. – W pierwszym secie podjęłyśmy walkę, było na równi i mało brakowało, żeby wygrać. Gdyby się udało, to by nas na pewno zmobilizowało. W drugim secie podłamałyśmy się, nie znam przyczyny, czemu to się stało. Seria rywalek na początku seta źle nam zrobiła. W ostatniej partii było jeszcze kilka okazji, ale cóż, nie udało się – ocenia.
Nasza środkowa wracała myślami także do meczu półfinałowego z Turczynkami, który odbywał się przy ogłuszającym dopingu, w przeciwieństwie do gry o brąz, rozgrywanej w niemal zupełnej ciszy, bez przeszkadzających fanów gospodyń.
– Sportowo zabrakło nam do pozostałych zespołów, ale liczyłyśmy na trzecie miejsce – mówi. – W głowach miałyśmy zakodowane, że po wygranej z Włoszkami 3:2 w fazie grupowej uda się ponownie. Mecz z Turczynkami był na pewno o wiele cięższy niż ten z Włoszkami. W niedzielę było spokojniej, można się było skupić na swoich myślach. Przeciwko Turcji to był koszmar, ta sala nas przytłumiła. Szkoda, boli to 0:3, bo można było powalczyć i jeszcze się nakręcić.