Sporo będzie zależało od weteranów kadry. Jeden z nich, libero Krzysztof Ignaczak (33 l.), od początku reprezentacyjnego sezonu jest w bardzo dobrej, równej formie.
- Mogę wciąż poprawić odbiór zagrywki - mówi jednak samokrytycznie "Igła". - W dzisiejszej siatkówce nie ma zresztą wielkiej filozofii: przyjęcie i serwis to są kluczowe elementy, by "ustawić" sobie grę. A przecież nasi najsilniejsi rywale w grupie, Niemcy i Bułgarzy, na pewno nie ułatwią pod tym względem zadania.
Memoriał Wagnera, w którym kilkanaście dni temu Polacy w trzech słabych meczach wygrali zaledwie seta, zwykle bywał papierkiem lakmusowym późniejszych imprez. Słaby występ w tym turnieju przeważnie przekładał się na klęskę w zawodach rangi mistrzowskiej.
- Nie wierzę w takie zabobony - ucina Ignaczak. - Oczywiście lepiej byłoby jechać na mistrzostwa ze świadomością triumfu w Memoriale i po trzech zwycięstwach. My jednak mieliśmy wtedy za sobą mocną siłownię i było to po nas widać w Katowicach. Brakowało dynamiki, dopiero potem był czas na łapanie świeżości. Teraz już pracujemy na treningach w zupełnie innej formie. Ufamy trenerowi, tak jak on ufa nam. Mimo wszystko jesteśmy dobrej myśli, bo nieraz wszyscy nas przekreślali, a my pokazywaliśmy, że potrafimy wyjść z dołka i wygrywać wielkie imprezy - przypomina "Igła", któremu marzy się też zmiana nastawienia wobec drużyny narodowej.
- Dobrze byłoby, żebyśmy nie pompowali po raz kolejny balonika oczekiwań - podkreśla nasz libero numer jeden. - Bo wszyscy uważają, że my coś musimy. To nie jest takie proste. Sportowcy pracują ciężko na formę, ale to, czy ona będzie, czy nie, to zupełnie co innego. Powtarzam: nie musimy, ale na pewno bardzo chcemy.