„Super Express”: – Siatkarki twierdzą, że im na pewno nie zależało na upublicznieniu problemu.
Jacek Kasprzyk: – No to od kogo to wyszło, że akurat w czasie środowego zarządu ukazał się artykuł o buncie w kadrze siatkarek? Panowie z zarządu po pozytywnej opinii Pionu Szkolenia i Ministerstwa Sportu jednogłośnie uznali, że przedłużamy umowę z Jackiem Nawrockim do 2022 roku, żeby pokazać trenerowi, że jesteśmy z nim.
– Pan zaaprobował tę decyzję.
– Tak, głosowałem za.
– Ale dziewczynom mówił pan w październiku, że do stycznia Nawrocki pozostaje trenerem, a potem wrócicie do rozmów o problemach kadry.
– Rozmawiałem z trenerem i sztabem, byłem cały czas przy dziewczynach na mistrzostwach Europy. Skoro było tak źle, to skąd te dobre wyniki? Zawsze mówiłem, że jeśli jest problem, to niech do mnie dzwonią. Informacja o kłopotach dotarła do mnie o czwartej w nocy dzień po meczu o brązowy medal w Turcji przed wyjazdem na lotnisko.
– Czemu nie zadziałał pan na tyle energicznie, by sprawę załatwić od razu i by nie wypłynęła po dwóch miesiącach z tak fatalną otoczką?
– Spotkałem się z Asią i Malwiną w dogodnym dla wszystkich terminie. Pani kapitan Kąkolewska wyjechała do Włoch i nie zadzwoniła do mnie.
– Wołosz i Smarzek były umocowane do rozmów przez zespół. Jest pismo na ten temat.
– To, co mi powiedziały w kilku spotkaniach i w kolejnych, musiałem przecież posprawdzać. Takie decyzje wymagają racjonalnego działania, po prostu czasu i spokoju.
– I co wynikło z tego sprawdzenia?
– To, że uważamy, iż trener wykonuje swoją pracę rzetelnie, jest postęp w grze, są dobre wyniki i w związku z tym powinien zostać.
– Czyli zarzuty dziewczyn są bezpodstawne i nieprawdziwe?
– A dlaczego tak dobrze idzie granie, a tak zły jest trener?
– Chyba nikt sobie takich rzeczy nie wymyśla?
– Zapewne w indywidualnych rozmowach pogląd dziewczyn nie byłby tak jednoznaczny. W grupie te same sprawy nagle nabierają innego wymiaru.
– Ale mamy trzynaście podpisów pod jednobrzmiącym listem.
– A tak szczerze: kto napisał to pismo?
– Podpisały się pod nim zawodniczki. W oświadczeniu jest mowa o tym, że podważał pan autentyczność pisma. Na jakiej podstawie?
– Nikomu nic nie zarzucam. Podpisy były zeskanowane. Pytałem czy wszystkie podpisały osobiście. Otrzymałem informację, że nie, ale dały upoważnienia. Ustalamy z dziewczynami żeby nic nie wychodziło na zewnątrz, a potem wychodzi.
– One twierdzą, że nie od nich.
– O tej sprawie wiedziały zawodniczki, ja i wąskie grono osób w związku. Nie było w moim i PZPS interesie to upubliczniać.
– Komuś trzeba w tej sprawie wierzyć.
– Ma pan prawo wierzyć zawodniczkom.
– Mleko się rozlało. Co pan zamierza z tym zrobić?
– My już podjęliśmy decyzję.
– Wiemy, że trener zostaje, ale czy jest jakakolwiek szansa, żeby kadra dalej funkcjonowała w tym kształcie?
– W pierwszej kolejności takie rzeczy powinni sobie wyjaśnić trener z zawodniczkami.
– Zawodniczki twierdzą, że próbowały, ale nie udało się o tym porozmawiać z trenerem. Tak z ręką na sercu: Jacek Nawrocki jest bez winy?
– Jeżeli ktoś jest bez winy, niech rzuci kamieniem. Nie popełnia błędów ten, kto jest bezczynny. Nie chcemy się ścigać na przerzucanie się insynuacjami, ale jeśli miałby zwyciężyć fałsz, to bezwzględnie postawimy na prawdę. Najpierw jednak dialog.