Siatkarze PGE Skry przez problemy proceduralne związane z restrykcjami epidemicznymi w niedzielę nie wylecieli do Bułgarii na mecz Pucharu CEV z Neftochimikiem Burgas. Obecnie drużyna przebywa w hotelu w Warszawie i po wykonaniu testów na COVID-19 ma wylecieć w poniedziałek. Bełchatowianie we wtorek mają zmierzyć się na wyjeździe z Neftochimikiem w pierwszym meczu 1/8 finału Pucharu CEV. W drogę do Bułgarii wyruszyli w niedzielę, lecz niespodziewanie nie udało im się wylecieć z lotniska Chopina w Warszawie do Sofii.
Rośnie liczba zakażeń w PlusLidze siatkarzy. Drugi mecz odwołany
Mózgiem PGE Skry Bełchatów jest rozgrywający, Grzegorz Łomacz:
Przyczyną było zaliczenie przez Bułgarię Polski do krajów tzw. czerwonej listy, co oznaczało zaostrzenie procedur przy wjeździe do tego kraju z Polski. Oprócz szczepień, potrzebny jest m.in. negatywny wynik testu PCR. "Sytuacja jest mocno irytująca. Zmiany wprowadzono z dnia na dzień. W nocy Bułgaria zaliczyła Polskę do czerwonej strefy i w związku z powyższym, oprócz szczepień, wymagany jest test PCR. Nie zostaliśmy odprawieni. Działania zostały podjęte, ale niestety strona bułgarska odmówiła przyjęcia grupy. To bardzo dziwna sytuacja" – relacjonował na lotnisku w nagraniu wideo opublikowanym na klubowym Twitterze prezes PGE Skry Konrad Piechocki.
Polski siatkarz zwolniony z klubu, bo nie chciał się zaszczepić
Obecnie zespół przebywa w jednym z warszawskich hoteli i czeka na przeprowadzenie testów na COVID-19 oraz potwierdzenie rezerwacji biletów na kolejny lot do Sofii. "Podjęliśmy działania, by przebukować bilety na jutro. Mam nadzieję, że to się uda. Wykonamy dziś testy PCR i polecimy. Będziemy jednak pozbawieni możliwości przeprowadzenia treningu w Burgas. Mam nadzieję, że poradzimy sobie z tymi problemami" – wyjaśnił Piechocki.