- Jestem zupełnie innym kierowcą niż ten, który debiutował w 2012 roku - mówi Małysz "Super Expressowi". - Przede wszystkim mam znacznie więcej doświadczenia i auto z najwyższej półki warte kilka milionów złotych. Ale nie kupiłem go, tylko wynająłem, bo dzięki temu mam zapewniony lepszy serwis. Niestety i tak nie dorównuje on serwisowi, który mają kierowcy fabryczni - zaznacza.
Niemiecka marka Mini wygrała poprzednie cztery Dakary. Adam Małysz wierzy, że w nowym aucie osiągnie w końcu duży sukces.
- Mini jest lepszy niż Buggy, na którym ostatnio jechałem w Dakarze, na odcinkach pustynnych, zwłaszcza krętych. Chociażby przy wyjeździe z zakrętu na piasku, gdzie wręcz odpycha się od podłoża, a nie zagrzebuje się w nim. Buggy był eksperymentem, który się nie sprawdził. A Mini to marka sprawdzona, posiadająca nieskazitelną opinię. Ma silnik Diesla i napęd na cztery koła. Tamten był benzynowy, z napędem na tylną oś - wyjaśnia nam.
Po kilku latach jazdy z pilotem Rafałem Martonem Małysz próbuje sił z Xavierem Panserim, który ma w dorobku m.in. trzy tytuły rajdowego mistrza Polski, w załodze z Francuzem Bryanem Bouffierem.
- Xavierowi jako Francuzowi łatwiej będzie porozumieć się z francuskimi organizatorami imprezy. A my ze sobą rozmawiamy głównie po angielsku. Naszym celem oficjalnym jest miejsce w dziesiątce. Xavier po cichu myśli o czymś więcej, a ja się po cichu pod tym podpisuję - śmieje się Orzeł z Wisły.
Być może w następnych latach 4-krotny mistrz świata w skokach narciarskich postawi sobie jeszcze wyższy cel: - Marzenie o wygranej towarzyszy mi stale. Po to właśnie trenuję. Ale na razie potrafię sobie tylko wyobrazić, że wygrywam.
Mistrzowi życzymy, żeby jego sen kiedyś stał się jawą.