Śmierć w rajdzie Dakar. Nie żyje 20-letni mechanik
Kamil Wiśniewski już po raz szósty wziął udział w Dakarze. Wreszcie doczekał się podium. Na mecie w mieście Dżudda czuł się w bardzo dobrej dyspozycji. Do drugiego miejsca zabrakło ledwie 6.14 min (triumfował Francuz Alexandre Giroud).
- Dla mnie Dakar mógłby trwać jeszcze z tydzień – powiedział Wiśniewski reporterowi PAP na mecie. - Ostatni etap jechałem zachowawczo, kontrolując quada. Miałem jakiś problem z lewym amortyzatorem po wpadnięciu w dziurę, ale dzisiaj to już bym go nawet doniósł na plecach do mety. Dowiózł mnie, jestem z niego bardzo dumny. I oczywiście z mojego zespołu, który pracował na to cały rok. Są też dobre strony tego trzeciego miejsca. Gdybym był drugi, to za rok musiałbym być pierwszy, a tak stopniuję sobie przyjemności – powiedział z przymrużeniem oka.
W klasie pojazdów lekkich niemal wszystkie etapy przynosiły zwycięstwa Polakom, a jednak na ostatnim, niedługim, 12 etapie z miejsca w czołowej trójce wypadli Marek Goczał i jego pilot Łukasz Łaskawiec. Wcześniej wygrali prolog i pięć etapów, ale na tym decydującym popełnili błędy nawigacyjne, które skutkowały dłuższym przejazdem. Na trzecie miejsce wsunęła się załoga Litwina Rokasa Baciuski, o 63 sek. przed Polakami. Piątą lokatę zajął młodszy z braci Goczałów. Michał, z pilotem Szymonem Gospodarczykiem. Obie polskie załogi jechały na pojazdach Can-Am Maverick RXS, podobnie jak Aron Domżała z Maciejem Martonem, którzy zajęli 12. miejsce.
Na trasie decydującego etapu prowadzenie i ostateczne zwycięstwo odzyskali Austin Jones (USA) z pilotem Gustavo Gugelminem (Brazylia).
Także Jakub Przygoński (36 l.) musi odłożyć marzenia o miejscu na podium co najmniej do przyszłego roku. Wraz z niemieckim pilotem Timo Gottschalkiem obronili na końcowym etapie szóstą lokatę w klasie samochodów terenowych. Do Nassera Al-Attiyaha zanotowali stratę 1:53.06 godz. Katarczyk zwyciężył po raz czwarty w rajdzie Dakar.
- Jestem bardzo zmęczony - nie krył Przygoński, który po czternastym dniu zmagań czuł się zupełnie inaczej niż Wiśniewski. - Dwa tygodnie dzień w dzień ścigamy się po kilkaset kilometrów. To wykańczające. Zawsze jak się dojeżdża do mety, to o Dakarze chce się zapomnieć. Ale... jadę teraz na urlop i jak znam siebie, to pewnie już wtedy zacznę myśleć o kolejnym – powiedział w rozmowie z PAP.