Adam Małysz zaczął dobrym tempem – na drugim punkcie pomiaru czasu tracił do lidera poniżej pięciu minut, był najszybszy z Polaków. Później jednak jego Mini odmówiło posłuszeństwa. Po kilkugodzinnych próbach naprawy auta konieczne było holowanie do mety. Dzięki temu załoga ORLEN Team prawdopodobnie ukończy etap, ale znacznie spadnie w klasyfikacji.
Problemów nie uniknął dziś również Kuba Przygoński, jednak nie były one bardzo poważne i polski kierowca dojechał do mety na 29 miejscu, spadając w generalce o jedną pozycję (obecnie jest piętnasty).
– Zerwał nam się pasek klinowy, który napędza wspomaganie kierownicy oraz chłodzenie samochodu. Musieliśmy się zatrzymać, by to naprawić. Na szczęście mieliśmy wszystkie potrzebne części i narzędzia, ale ze 20-25 minut straciliśmy. Najważniejsze, że jesteśmy na mecie i to wciąż na dobrej pozycji – powiedział Kuba Przygoński.
Bardzo dobry siedemnasty czas na dzisiejszym etapie zanotowali Marek Dąbrowski i Jacek Czachor.
– Na trzydziestym kilometrze pękła mi śruba od siedzenia, które zaczęło się wyginać. Było mi bardzo niewygodnie, przez co źle mi się nawigowało. Popełniliśmy jeden błąd, na którym trochę straciliśmy, gdyby nie to, moglibyśmy powalczyć o piętnaste miejsce – powiedział Jacek Czachor.
– Trzeci dzień ustawiamy sobie dobrą pozycję na drugą część rajdu. Udało nam się i startujemy już w grupie pierwszych dwudziestu zawodników. Samochody startują w odstępach dwuminutowych, więc nie ma aż takiego kurzu i jest lepiej. Warunki są w kratkę: raz pada deszcz, później jest bardzo gorąco, a po chwili pada śnieg – dodał Marek Dąbrowski.
Przygód nie uniknął dziś również Kuba Piątek, który już drugi raz na tegorocznym Dakarze walczył z rwącą rzeką. Skończyło się dobrze, ale sytuacja była naprawdę poważna.
– Tuż przed startem drugiej części podzielonego dziś odcinka specjalnego zaczęło mocniej padać. Na ósmym kilometrze przez trasę zaczęła płynąć rzeka. Nurt był bardzo rwący. Wszedłem w rzekę z motocyklem, żeby przepchać go na drugą stronę. Woda przewróciła mnie razem z motocyklem i porwała go ze sobą. Motocykl przepłynął jakieś dwadzieścia metrów, zahaczył o coś i zatrzymał się. Nie zdążył spaść do wodospadu, który był kawałek dalej. Miałem szczęście w nieszczęściu. Jak zobaczył to jadący za mną zawodnik, zawrócił wszystkich pozostałych i wrócili na start. Byłem ostatnim, który pojechał w tych warunkach. Zaraz potem drugą część etapu odwołano. Nawet udało się odpalić zalany motocykl, przejechałem nim jeszcze dwa kilometry, ale później stanął i już nie był w stanie jechać – reacjonował motocyklista ORLEN Team. – Już takie moje szczęście, jak coś takiego ma się przytrafić, to przytrafi się mnie. Zawodnik przede mną przejechał bezproblemowo, a ja startowałem dwie minuty po nim i już się nie dało.
– Podobno ta rzeka miała około dwóch metrów głębokości. My jechaliśmy tamtędy dwie godziny później i w tym miejscu prawie nie było wody. Warunki tutaj są zaskakujące na każdym kroku – dodał Marek Dąbrowski.
Po tej sytuacji reszta odcinka specjalnego dla motocykli została odwołana, zaś zawodnik ORLEN Team został sklasyfikowany na 28 miejscu. W tej chwili organizator dostarcza motocykl z odcinka na biwak, gdzie Kuba już czeka na swój pojazd.
– Wróciłem na biwak helikopterem, a motocykl przyjedzie ciężarówką. Dotrze pewnie późno w nocy albo jutro, więc przed mechanikami długi dzień i noc pracy. Będziemy mogli go naprawić, żadne kary nie będą naliczone – powiedział Kuba.
Jutro zawodnicy odpoczną od ścigania – tradycyjnie w połowie Dakaru mają dzień wolny, który spędzą na biwaku.