Formuła 1 po roku powróciła na legendarny tor Monza. Już w sobotę doszło do kuriozalnej sytuacji podczas kwalifikacji, gdy zwalniający tempo kierowcy nie pozwolili reszcie stawki rozpocząć pomiarowego okrążenia. Ostatecznie po kompletnym bałaganie pole position zajął Charles Leclerc.
Za jego plecami znalazły się dwie Srebrne Strzały Lewisa Hamiltona i Valtteriego Bottasa. To zapewniło dodatkowe emocje! Już na początku z rywalizacji wypisał się m.in. Max Verstappen, który uszkodził przednie skrzydło na pierwszym zakręcie. Nie pomógł sobie także Sebastian Vettel, który niebezpiecznie wracał na tor i dostał surową karę.
Od początku w grze pozostawała tylko trójka zawodników - Charles Leclerc, Lewis Hamilton i Valtteri Bottas. Kierowca Ferrari cały czas musiał oglądać się w lusterka, bo co chwila zaglądał w nie Brytyjczyk. Z daleka napędzony był także Fin. Obaj zawodnicy Mercedesa popełnili w końcówce błędy, dzięki czemu to Monakijczyk wjechał na metę jako numer 1!
W garażu Ferrari wybuchła wielka radość. Włoski team wygrał na Monzy pierwszy raz od 2010 roku. Czy w ten sposób Charles Leclerc rozpoczyna budować swoją legendę? Bo o tym, że jest gwiazdą doskonale wiedzą już wszyscy.