Kubica, który startował z ostatniego pola, jechał na znakomitej 15. pozycji, gdy zahaczył go włoski kierowca Alfy Romeo Antonio Giovinazzi. To sprawiło, że bolid Polaka się obrócił i stanął dęba na zakręcie. Dobrych kilkanaście sekund trwało zanim Robert wygrzebał się z tej sytuacji i wrócił do jazdy. Dobra pozycja została stracona. To nie był koniec dziwnych przypadków wokół Kubicy, bo gdy na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, a Kubica jechał w tym momencie przed kolegą z drużyny George’em Russellem, to zespół nakazał zjazd do boksu Brytyjczykowi, a nie Polakowi, co jest wbrew zdrowemu rozsądkowi i taktyce wyścigowej. Potwierdza też, niestety, teorie, że Russell jest forowany kosztem polskiego kolegi z teamu.
– Potoczyło się jak się potoczyło. Wyścig układał się całkiem nieźle. Jak dla mnie, strategia nie była najlepsza – skomentował Kubica w rozmowie z Eleven Sports, ale widać było, że aż cały buzuje ze zdenerwowania. – Zyskałem dwie pozycje, potem jechałem swoim rytmem. Ale jest dużo plusów z tego weekendu, bo niektórzy mówili, że nie będę w stanie tu pojechać – dodał krakowianin, który szybko uciekł sprzed kamery, a potem, wciąż podminowany, nie przyszedł na wywiady prasowe.