- Nie jest to mój ulubiony tor. Jest specyficzny, zakładam, że będzie się rozsypywać i nie będzie to łatwy wieczór - mówił przed zawodami Polak. Jego obawy się potwierdziły, bo po trzech startach miał na koncie zaledwie trzy punkty. Wtedy jednak wziął się w garść, wygrał kolejne dwa wyścigi i awansował do półfinału (w nim był drugi). W finale był jednak tylko tłem dla rywali. Zwyciężył Pedersen przed Brytyjczykiem Woffindenem i Szwedem Jonssonem.
- Mogę być zadowolony z udziału w finale, aczkolwiek trochę szkoda decydującego wyścigu, bo była szansa na podium. Źle rozegrałem bieg finałowy, ale też rywale nie pozwolili mi na nic więcej - powiedział Hampel.
Zawody w Finlandii miały pozwolić organizatorom wyleczyć kaca po blamażu na Stadionie Narodowym, ale teraz ten kac jest jeszcze większy. Tor znów był fatalny, wystraszeni żużlowcy jeździli asekuracyjnie, brakowało mijanek.
- Nie był to dobry tor. Tworzyło się wiele dziur i kolein na wejściach w wiraże. Nie było łatwo się ścigać - stwierdził smutny Hampel.