"Super Express": - Co takiego się stało, że w poprzednim sezonie wreszcie wystrzeliłeś z formą?
Krzysztof Kasprzak: - Przygotowywałem się tak samo, ale dołączył do mnie nowy menedżer i psycholog, może to trochę pomogło. Miałem oczywiście dobre silniki od Petera Johnsa, bo bez porządnych silników nie zrobisz wyniku. Przez ostatnie trzy lata na jego sprzęcie zawodnicy zdobywali mistrzostwo świata, więc jest wybornym fachowcem.
Robert Kubica: Byłem dogadany z Ferrari
- Cieniem na poprzedni sezon położyła się twoja kontuzja - zerwane więzadła w kolanie. Miałeś chwile zwątpienia?
- Myślałem, że przerwa będzie dłuższa. Po pierwszym przejeździe na treningu, jak zjeżdżałem do parkingu, to się śmiałem, a po drugim - popłakałem się. Wieczorem kładłem się spać i było OK, ale rano - znów bolało. Pracowałem nad nogą, rehabilitowałem się. Na tyle, że już po trzech tygodniach mogłem robić przysiady. Wsiadłem na motor, nabrałem środków przeciwbólowych, ale przejechałem Grand Prix w Pradze. W kolejnych zawodach w Malilli - tragedia, wrócił ból, bo zastrzyki przestały działać. Tor się rozwalał, a ja nie mogłem wchodzić płynnie w łuki i nie zdobyłem nawet punktu. Bałem się, że nawet z ósemki wypadnę. Ale nie poddałem się i na koniec stanąłem na podium.
- Jakie masz plany na świąteczny okres?
- Ciężka praca. Już trenujemy, a ja muszę zrzucić to, co mi przybyło.
- Ile przytyłeś?
- 5-6 kilo przez miesiąc. Organizm tego potrzebował, bo był wycieńczony. W marcu będę już ważył tyle, ile potrzebuję. To normalne, że przytyłem. Jak człowiek przez cały rok trenuje, to potem, kiedy tego wysiłku zabraknie, od razu tyje. Dwa kilo już zgubiłem, jeszcze cztery.
- W odchudzaniu nie pomogą ci nadchodzące święta...
- Uwielbiam kluski z makiem, które robi moja mama. A to jest niewskazane na diecie. Pewnie znowu kilogram przybędzie, ale szybko to wybiegam. Na pewno nie mogę na siłę się odchudzać, bo potem nie będę miał krzepy na torze. Zresztą nie przywiązujmy się do wagi. Znam ludzi, którzy ważą 50 kilo, a jeżdżą bardzo słabo. Kiedyś, jak się odchudziłem do 65 kg, nie wiedziałem, co się dzieje, bo motor jechał tam, gdzie chciał. A jak przytyłem 3 kg, było już OK.
- Bokser Rafał Jackiewicz po walkach kilogramami je lody. Ty masz do czegoś słabość po sezonie?
- Też lubię lody (śmiech). Poza tym zajadam się plackami i sernikiem.
- Obawiasz się wprowadzenia nowych tłumików?
- Na obecnym sprzęcie jestem praktycznie najszybszy na świecie, bo jest świetnie dopasowany. Ale dobrze, że tłumiki się zmienią, bo to przez nie są te wszystkie wypadki. A przecież nasze zdrowie się liczy. Miesiąc, dwa i ogarnę nowe.
- Kogo będą faworyzowały te zmiany?
- Wróci żużel dla dobrych techników, bo stare tłumiki pomagały młodym. Ile gazu dałeś na starcie, to takie miejsce zajmowałeś na mecie. Wszystko zależało od sprzętu. Cykliczne stało się to, że junior pokonywał mistrza świata. To było śmieszne. Teraz nie będzie już jazdy gęsiego, tylko walka na całego.
KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail