"Super Express": - Gdyby przed sezonem ktoś ci powiedział, że po dwóch turniejach będziesz liderem klasyfikacji generalnej Grand Prix, to co byś mu odpowiedział?
Krzysztof Kasprzak: - Że ma rację.Kasprzak pracuje od 13 lat i nie wziął się znikąd. Od 10 lat jestem w reprezentacji, brałem przykład z Tony'ego Rickardssona, Tomasza Golloba, z mojego ojca Zenona. To nie jest tak, że pstryknąłem palcem i wygrałem w Bydgoszczy, na najgorszym torze dla mnie, bo nigdy na nim nie mogłem się "skleić". Gdy pasuje silnik, a zawodnik jest w gazie, to wszystko jest jak trzeba. Oby tak zostało.
Przeczytaj: Dani Quintana: Ja zrobiłem swoje teraz czas na Real
- Kiełkuje myśl o mistrzostwie świata?
- Pozostało jeszcze 10 rund do końca. Mam 30 lat, Tomasz Gollob, jak zdobywał tytuł, miał 40. Mam więc jeszcze 10 lat na wygranie mistrzostwa.
- Rok temu w Bydgoszczy nie zdobyłeś żadnego punktu, teraz wygrałeś. Podróż z piekła do nieba...
- Kiedy przyjechałem z hotelu i moja ekipa stanęła busem w tym samym miejscu co rok temu, pomyślałem sobie: "Kurde, muszę to wszystko przełamać, jestem innym człowiekiem i zawodnikiem". Krótko po zawodach nie wierzyłem, że się udało. Widzę, że da się wygrywać, będę pracował dalej.
- Dawno nie było tak emocjonującego finału.
- Dużo się działo. Widziałem przed sobą Warda, ale powtarzałem sobie: "Jestem szybszy, nie mogę tego zepsuć". Zaatakowałem i udało się. Po przekroczeniu linii mety nie wierzyłem w to, co się stało. Tym bardziej że Ward był tego dnia bardzo szybki. Pracowałem na to wiele lat.
- Dlaczego wybrałeś trzecie pole startowe? Wcześniej zawodnicy go unikali...
- Zawody zepsuł deszcz, przez niego tor to była kicha. Gdyby nie to, przegrałbym może tylko jeden bieg. Po opadach pogubiłem się. A czemu trzecie pole? Żeby mieć po obu stronach świetnych startowców. Pomyślałem, że oni zajmą się sobą, a ja ruszę do mety.
- Twoje motocykle są piekielnie szybkie w tym sezonie...
- Ostatnio jest tak, że możesz być dobry, ale jeśli sprzęt masz słaby, to nie jedziesz. Korzystam z silników od Petera Johnsa i bardzo mu za nie dziękuję.