"Super Express": - W 2011 roku został pan wyrzucony z Unibaksu, teraz pan do niego wraca. A podobno dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi...
Sławomir Kryjom: - To na pewno bardzo głęboka rzeka. Ale moim zdaniem to przysłowie w sporcie nie obowiązuje. W żużlu, piłce nożnej czy koszykówce trenerzy bardzo często wracają do byłych klubów.
- Nie ma pan żalu do działaczy o to, że pana zwolnili?
- Nie ma się co obrażać. Nie zrealizowaliśmy planu, jakim było zdobycie mistrzostwa Polski, więc pożegnano się ze mną. Normalna sprawa. Popełniliśmy błędy i biję się w pierś, teraz nie ma co rozdrapywać ran.
- Kibice w Toruniu wierzą, że Unibax zdobędzie mistrzostwo Polski...
- Wiem, że jesteśmy faworytem, ale przestrzegałbym przed niedocenianiem rywali. Mocne i wyrównane składy mają Falubaz, Unia Leszno i Włókniarz. Za to u nas jest czterech świetnych zawodników i by zmieścić się w KSM, jeden będzie musiał usiąść na "ławce rezerwowych".
- A jak w słabszej formie będzie Tomasz Gollob, to też zostanie odstawiony?
- W mojej drużynie nie będzie równych i równiejszych. Jeśli Gollob albo mistrz świata Chris Holder będzie jeździł słabo, to nie zawaham się posadzić jednego z nich na ławce. Nie ma nietykalnych. Nie będzie też takiej sytuacji, że ustawię czwórkę pod taśmą i ten ostatni nie pojedzie w meczu. Zawodnicy muszą mieć komfort, bo nie może być tak, że ktoś się wypruje na treningu, a w zawodach będzie cieniem samego siebie.
- Nie boi się pan o Golloba? Czas leci nieubłaganie, w tym roku skończy 42 lata...
- Ja Gollobowi w metrykę nie zaglądam. Jego wiek biologiczny jest znacznie niższy, jestem pod wrażeniem tego, jak fizycznie przygotowuje się do zawodów. Jest w stanie poprowadzić Unibax do mistrzostwa Polski.